Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - "Nie mam wydać"
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2015-10-06, 16:24   #1
Misseczka
Zadomowienie
 
Avatar Misseczka
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 1 047

"Nie mam wydać"


"Rozmieni Pani 200zł"
"Przykro mi, nie mam"
"To poproszę gumę kulkę"

Żart z brodą, sytuacja wszystkim znana. Ludzie dzielą się na dwa obozy, jedni stają za sprzedawcą mówiąc, że klient ma obowiązek mieć odliczone, inni uważają że zafajdanym obowiązkiem sprzedawcy jest mieć wydać, rozmienić, nawet jakby każdy po kolei rzucał po dwie setki.
Jestem pierwszym obozem, posługuję się głównie kartą, a gdy już muszę mieć gotówkę i bankomat wypluje za dużo - rozmiemiam w banku, na szczęście nigdy nie spotkałam się z odmową.
Pracuję na kasie i genialnie wiem, jak to wygląda "od kuchni". Startuję mając w kasie nie więcej niż 350zł. Gdy mam wydać - wydaję. Gdy nie - ostrzegam o konieczności oczekiwania i daję alternatywę, czyli przyjęcie reszty w bilonie. Co klient wybierze, tak ja postępuję.
Generalnie jak najbardziej rozumiem potrzebę rozumiany, ale tylko w momencie, gdy klient jest ludzki. Mam w markecie zasadę - nie rozmieniaj, wyślij do punktu obsługi klienta. Tam klient będzie miał rozmienione jak sobie życzy. Pierdylion razy miałam chamowate w moim mniemamiu historie.
Nr 1 - chłopak nawet nie wszedł na sklep. Podchodzi od strony galerii i do mnie "Rozmień mi stówkę". Ja mu na to zgodnie z prawdą "niestety po pierwsze nie wolno mi rozmieniać, po drugie - wolę nie, bo sama już prawie nic nie mam. Zapraszam do POK, tam koleżanka rozmienia" (i tu pokazuje punkt, który znajdował się dosłownie 20 metrów dalej, przed wejściem). Klient głośno prychnął, wszedł do sklepu przez kasę, co jest oczywiście zabronione, wziął batona i macha stówką. Zwykle przymykam oko jak ktoś wejdzie przez kasę, ale facet przegiął. Zwracam uwagę, a ten do mnie, ze mam kasować bo się śpieszy, mui rozmienić a do POKu mu się nie chce. Wkurzyłam się i tym razem zawiadomiłam ochronę o wejściu złą drogą. Facet klnął na mnie jak szewc.
Sytuacja nr 2 - bardzo podobna. Para robi malutkie zakupy w postaci chipsów i piwa. Kobieta chce zapłacić kartą, facet do niej z rykiem, że miała rozmienić. Sytuację w kasie miałam po prostu średnią, czyli jak ktoś nie ma jak zapłacić to wydam, jak ma inne środki to wolę nie, bo nie wydam następnemu, więc grzecznie Pana informuję o naszym punkcie, a pan rzuca mi rzeczone 200 i z takim tekstem "że niby ja mam chodzić? Pani mnie nie rozśmiesza. Tylko chce jak najdrobniej, nie potrzebuje stówy". Pan w pełni sprawności fizycznej. No to dostał... 2x50zl i worek 5zł. Złośliwie.
Sytuacja nr 3. Mały punkt gastronomiczny na terenie marketu. Klienci urządzają awantury na prośby o drobne, płatność kartą lub czekanie na resztę. Ludzie - punkt ma obrót rzędu 300 zł, wychodząc ze sklepu muszą przejść przez kasy, gdzie chyba normalne, możliwość rozmiany jest większa, po co te afery? Dodam też, ze klienci czasem jedzą na miejscu, wtedy często mówię wydaję do 50, po czym mówię "proszę siąść i jeść, zaraz Panu/Pani przyniosę resztę, bo muszę rozmienić" i oburzenie, że nie, złość, wyzwiska. Kurczę, czemu nie, jak klient się nie śpieszy? Myśli że oszukam? Monitoring działa, jestem ciągle na wizji.
Nie wspomnę już, że współczuje koleżankom z płazów, bo mają przekichane o niebo bardziej niż marketowcy. Koleżanka często na próby klientów jak z pierwszego dialogu posta nabija np zapałki na kase i daje mówiąc, ze na jej koszt, oczywiście robiąc r sobie minus. Mówi że woli te parę groszy w plecy niż kolejną setke w kasie.
Ja jestem za sprzedawcami, choć rozumiem ludzi, który kupić muszą, inaczej nie mają. Dziękuję tym, co mogą zapłacić kartą i rozmienic w POKu czy gdzieś tam. Nie rozumiem tych, co nie chcą poczekać, nie chcą kartą, bo konieczne MUSZĄ rozmienić, a jak zapłacą kartą siedzą z telefonem na ławce, po czym przechodzą koło wskazanego przeze mnie POKu i już rozmienić nie muszą.
Zapraszam do dyskusji "sklep musi czy nie musi"
Misseczka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując