Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - mogę się Wam wyżalić?? :(
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2005-07-21, 22:21   #1
Mojra87
Zadomowienie
 
Avatar Mojra87
 
Zarejestrowany: 2005-06
Wiadomości: 1 398

mogę się Wam wyżalić?? :(


Wybaczcie, że zaczynam kolejny wątek z serii "smutne i dołujące", ale naprawdę potrzebuję się wygadać i wyrzucić z siebie całe nerwy bo już nie wytrzymam!!

Mam problem z mamą...wielki problem, który drażni całą rodzinę. Ale może zacznę od początku:

OD najmłodszych lat byłam bardzo szczupłym dzieckiem. Taka moja natura i geny (siostra też jest szczupła). Swego czasu w gimnazjum dosyć znacznie przytyłam i nie byłam już taka szczupła, a niektórzy nawet twierdzili, że wyglądam jak grubasek. Po pewnym czasie uwagi innych zaczęły mi przeszkadzać, więc zaczęłam regularnie ćwiczyć (brzuszki i takie tam dziewczęce dbanie o figure), ale niewiel to pomagało (no może brzuszek był trochę ładniejszy). I taka już zostałam, o krąglejszych kształtach.

Ten rok był dla mnie bardzo ciężki - ostatnia klasa liceum, matura - czyli dużo nerwów, stresu i nauki. Tak jakoś wyszło, że wogóle nie miałam czasu kontrolować swoich posiłków (widze to dopiero teraz - trochę się przez pewien czas zaniedbałam, ale nie tragicznie). Wiem, źle robiłam, ale cóż..nauka była ważniejsza...Już po maturach obiecałam sobie, że będę się dobrze odżywiać, żeby nadrobić pewne zaległości w organizmie. Wraz w tym rokiem pojawił się mój narastający konflikt z mamą..stale o to samo - o jedzenie... NA początku wogóle nic nie mówiła...tylko tyle, że po matrurze to sie za mnie wexmie bo wyglądam okropnie...Wcale nie wygladam okropnie!! Jestem normalną szczupła dziewczyna!! Noszę rozmiar ubrań 36/38 (a kiedyś było 38/40). Po prostu odezwały sięznowu moje geny i wyglądam tak, jakbym pewnie wyglądała, gdyby mi się w gimnazjum nie przytyło...

Jem za dwoje...pożywne posiłki....dogadzam sobie jak baba w ciąży (bez urazy ). Dla mamy to ciągle za mało!! Przecież nie można tak z dnia na dzień zacząć jeść gigantycznych porcji posiłków!! Już wystarczą mi moje rozstępy na nogach, których nabawiłam się w gimnajum podczas szybkiego nerwowego tycia, o którynm już wyżej pisałam

OBiecałam mamie, że przytyje kila kilo. Ostatnio specjalnie przy mamie się zwazyłam (będąc w IKEI zauwazyłam wagi ) i wazę dokladnie tyle, ile mama sobie życzyła. No ale teraz ciągle słyszę, że ta waga z pewnością była zepsuta...
MAma posuwa się nawet do tego stopnia, że sama szykuje mi jedzenie, żeby miała kontrolę nad moimi posiłkami. A jak ne zjem wszytskiego, to jest awantura "ze jestem jak anorektyczka, ze nic nie jem" i tak dalej...

Mama ciągle kupuje jakieś smakołyki (batony, chipsy, cukierki) i tu znowu awantura - czemu nie jem tych słodkości??!! A jak mam jeść, skoro ledwo przełknęłam ostatni kęs obiadu (którym nawiasem mówąc najadły by się conajmniej dwie osoby) a tu już kolejna porcja rzeczy do jedzenia!!

I tak jest w kółko..przed chwilą też była awantura...Obiad jadłam dopiero o 16 (zazwyczaj jadam wcześniej ale dzisiaj byłam pozadomem) a o 18 mama już nagotowała bobu, który zresztą prawie cały zjadłam sama (bo lubię). No i oczywiście padło haslo, że później mam zjeśćjeszcze jedną kromkę. Ok 20 zaczęło sięwołanie mnie do kuchni w celu naszykowania kolacji...kiedy ja nie byłam jeszcze wogóle głodna!! Chciałam jeszcze trochę odpocząć po kilogramowej porcji bobu i nabrać pełnej ochoty na talerz pełen owoców (no już oprócz tego chleba...) No ale dla świętego spokoju poszłam jak grzeczna dziewczynka, szykuję tą kromkę a mama znowu z krzykiem "że co ja sobie myśle, żebym popatrzyła w lustro, anorektyczka jestem, tylko oczy mi sterczą" i że mam zjeść 2 kromki...Herbata już oczywiście była wcześniej przez mamę naszykowana, więc zalałam wodą i napiłam się łyka ale niestety poczułam sam cukier!! A zbyt słodka herbata to dla mnie coś okropnego!! Jużwolę wypić gorzką albo wogóle nie pic!! No i tu znowu krzyk, że "od cukru też się tyje" i ze mogę nawet gorzką pić, jesli chcę koniecznie w anoreksję wpaść...

I tak jest na okrągło.... Tata widzi, że jadam normalnie i nie wmusza mi, kiedy widzi ,że już naprawdę nie mogę...A to i jemu się obrywa, że nie reaguje na moję głupie zachowanie względem jedzenia

Zadne argumenty nie docierają do mamy...nic!!
Już niewiem co mam robić....budzę się rano i najchętniej nic bym nie jadła, bo czuje jeszcze w żolądku wczorajszy obiad....Nabieram coraz większego wstrętu do jedzenia

Wybaczcie, że się tak rozpisałam, ale musiałam wylać z siebie nerwy, które ciągle we mnie narastają z każdym spożywanym przeze mnie posiłkiem

A może któraś z Was zna sposób, na upartą mamę??
__________________
Asia 28.09.2014
Bąbelek TP 23.02.2017 - 33/40
Mojra87 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując