|
Dot.: Uliczne znajomosci.
Jednego z pierwszych chłopaków poznałam. Nie dość, że na ulicy, to jeszcze w wybitnie nieciekawej okolicy i w środku nocy. Też się tam włóczyłam, więc z miejsca wiadomo było, że mamy wspólne zainteresowania.
Fajnie było, chociaż długo nie trwało. Ale to nie daje najbledszego nawet złudzenia bezpieczeństwa.
Poza tym lubię uliczne znajomości, tyle tylko, że większość z nich kończy się na gadaniu, czasem regularnym, może w pewnym sensie niektóre rzeczy dałoby się nazwać "flirtem", ale nigdy nic z tego nie wynikło (poza tym jednym razem).
No dobra, dwoma.
Ależ ze mnie wszetecznica...
|