Albo jak będą dzieci, okaże się, że zabrakło pieluch, a wtedy z wyrzutem spojrzysz na niego i powiesz" teraz była twoja kolej na zakupy"
Dziwię się, jak dwoje dorosłych ludzi, którzy (zakładam) zamierzają spędzić ze sobą resztę życia może żyć w myśl powiedzenia "kochajmy się jak bracia, liczmy się jak Żydzi". Dla mnie to nie do pomyślenia, naprawdę. Albo, że wybieracie tańsze wakacje, bo Ciebie nie stać. Elve zadała dobre pytanie.
W głowie mi się nie mieści, że dwoje poważnie traktujących się ludzi, dzielących strawę i łoże, może się tak rozliczać. W związku wszystko jest wg mnie wspólne: szczęścia, nieszczęścia, decyzje, plany, seks, a w końcu finanse.
W sumie jak tak myślę, to skoro w tej sferze żyjecie osobno, to czemu w innych też nie mogłoby tak być? Skoro każdy sobie rzepkę skrobie, to chyba nie trzeba konsultować decyzji, a o planach można tylko informować.
Nie chodzi mi już o wspólny wór, bo konta mogą być oddzielne, ale takie kurczowe trzymanie się, że MUSI być 50/50 dla mnie jest niezdrowe i nie prowadzi do niczego dobrego.