Napisane przez yellow_sun
Cześć dziewczyny,
przyszłam tu poradzić się w pewnej sprawie, która nurtuje mnie od jakichś 2 tygodni. Chodzi o mojego chłopaka. Jesteśmy razem 2 miesiące, znamy się prawie rok. Mój chłopak ma dosyć szerokie grono znajomych. Spotykamy się 1-2 razy w tygodniu, żeby coś porobić (poza tym widujemy się też na uczelni), resztę czasu przeznaczamy na swoje zajęcia, znajomych itd. Nie mam nic przeciwko temu - rozumiem, że każde z nas ma swoje życie i nie chciałabym, żeby któreś z nas rezygnowało z siebie dla tego drugiego. Denerwuje mnie, a może bardziej martwi to, że dosyć często chodzi na tzw. domówki do przyjaciół, albo dalszych znajomych i NIGDY nie proponuje, żebym poszła z nim. Rozumiem, że co innego jest, gdy to typowo męski wieczór, w końcu to rządzi się swoimi prawami, ale impreza, na którą przychodzą koledzy i koleżanki ze swoimi dziewczynami? Nie chodzi o to, że wiszę na nim 24h/dobę, że nie daję mu oddychać, czy coś. Przykro mi tylko, kiedy pytam go, czy widzimy się np. w piątek, a w odpowiedzi słyszę, że nie, bo idzie do koleżanki X spotkać się ze znajomymi, więc możemy się zobaczyć w inny dzień. Mówi to takim tonem, jakby to, że idzie tam sam było zupełnie oczywiste. Zawsze mi się wydawało, że jak jest się w związku, to raczej chce się poznawać swoich znajomych, uczestniczyć w życiu drugiej osoby, a ja mam wrażenie, że są "oni" i jestem "ja", ale broń Boże, żeby to połączyć. Rozumiałabym, gdyby jego znajomi byli jacyś dziwni, ale z jego opowiadań wychodzi na to, że to zwyczajni, fajni ludzie. Z wychodzeniem do wspólnych znajomych nie ma problemu, ale to zupełnie inna sytuacja, bo spotykaliśmy się z nimi zanim zostaliśmy parą. Jak wy to widzicie? Nie chcę robić mu jazd, bo może to normalne, a ja się nie znam.
|