Witam.
Strasznie mnie męczy parę kwestii, a jako że nie powinnam się stresować

postanowiłam to jakoś poukładać i może skonfrontować z kimś bezstronnym.
Jestem w związku 1,5 roku. Mieliśmy parę problemów, które udało się nam wyeliminować (ja mam trudny charakter i on też). Do dzisiaj nie zmieniła się jedna rzecz:mam wrażenie, że on mi nie ufa

Nie w sensie, że jest chorobliwie zazdrosny, ale nigdy nie mówi o żadnych problemach, nie
zwierza się. Ok, faceci mają inaczej, bla bla bla, ale serio - przez ponad rok ani razu nie miał potrzeby się komuś wygadać? Może przesadzam i sobie wkręcam, ale czasami czuję się jak jakaś jego przypadkowa koleżanka.
Poza tym nie uprawiamy klasycznego seksu (no parę razy się zdarzyło). Nie mam pojęcia dlaczego (no nie wierzę, że facet tak po prostu nie chce). On ogólnie lubi się przytulać i tym podobne, jest seks oralny i tego typu rzeczy, ale to tyle. Pewnie powinnam po prostu z nim porozmawiać, ale jakoś mnie to upokarza, mam wrażenie, że nie dość, że nie chce dzielić się ze mną swoim życiem to nie jestem nawet wystarczająco dobra do czegoś więcej niż jakieś macanki.
Niby go kocham, niby jestem szczęśliwa na co dzień, ale czasami męczy mnie to, wręcz chce mi się płakać i mam myśli żeby go zostawić (bo przecież i tak mnie rzuci dla innej, jak tylko pojawi się ktoś lepszy, z kimś wszystko by mu wyszło naturalnie).
Nie wiem, jak to rozwiązać?