Dzień wszystkim
Ja i Mąż od 2 dni walczymy ze swoimi złymi nawykami, nabytymi jeszcze w czasie studiów. Przed naszym ślubem trzymaliśmy formę, tzn. nie chodziło nam o jakieś nienaturalne wychudzenie, ale o wysmuklenie sylwetki, jednak 4 miesiące po ja mam +2,5 kg, a On +8 kg. Co tu dużo mówić, zawsze kawka po pracy + słodycze, a kolacje na ciepło np. parówki z serem w cieście francuskim popite piwkiem.

Po ślubie też próbowałam coś tam ćwiczyć, ale że niezdrowo jadłam to albo mi się nie chciało, albo było mi mega niedobrze podczas treningu i nawet 2 tygodnie nie wytrzymałam.
Od 2.01 staramy się jeść i żyć inaczej, gdyż nowy tryb żywienia to nie taki jaki zawsze chcieliśmy prowadzić.

To nasza największa motywacja. Plus ja bym chciała osiągnąć cel, do którego nawet własny ślub mnie nie zmotywował, czyli płaski brzuch.
Popołudniowe wafelki i cukierki do kawy zamieniliśmy na pyszne owoce: banalne ale pokrojone jabłko i gruszki z odrobiną jogurtu naturalnego są super smaczne. Na kolacje jedliśmy jajecznicę z cebulką i waflami ryżowymi, wczoraj M. resztkę chili con carne z chlebem, a ja kalafior. Na obiad zrobiłam kotlety dla całej rodziny, dla nas bułkę tartą zastąpiłam otrębami owsianymi.
No i też 2 treningi za nami. Przedwczoraj ponad godzina biegania po lesie, a wczoraj ćwiczenia (ja Skalpel Chodakowskiej, Mąż jakieś tam swoje) i godzinka na basenie. Na dzisiaj też plan ambitny, idę właśnie szykować jedzonko do pracy.
Mam nadzieję, że znajdę w tym wątku trochę motywacji, a może i ja Was do czegoś zmotywuję.
