Napisane przez AlmaAva
Zaczajam się do napisania tego wątku już dlugi czas, popełniam w swoim życiu jakiś wielki błąd, którego najwyraźniej nie widzę. Proszę, pomóżcie mi się ogarnąć. Wyjdzie z tego epopeja, ale naprawdę muszę wszystko sobie poukładać na spokojnie.
Mam za sobą bardzo toksyczny związek, wstyd o tym pisać, ale były i rękoczyny i przemoc słowna, zazdrość do tego stopnia, że mój na szczęście już ex potrafił pociąć wszystkie moje ubrania, żebym nie miała jak wyjść z domu. Trwało to około 10 lat, to był mój pierwszy facet. Jakimś cudem zdecydowałam się zakończyć ten związek, śmiejcie się, ale czasami nadal mam myśli, żeby wrócić. Jak się domyślacie, nie było mi łatwo tak po prostu odejść. Dotychczas byłam całkowicie na utrzymaniu tego faceta, on też nie bardzo wierzył, że odejdę, zrezygnuję z jakiegoś tam poziomu życia. Schowałam dumę do kieszeni, zatrudniłam się w sklepie, wynajęłam mały pokoik. Nie wyobrażacie sobie jak ciężkie były dla mnie te pierwsze miesiące, wracałam do tej klitki i płakałam.
Żeby było milej, mój ex jakoś wyśledził miejsce, gdzie pracuję i zaczął przychodzić, robić burdy, żądać, żebym ja go obsługiwała itd. Oczywiście tego typu sytuacje skierowały uwagę dyrekcji na mnie, musiałam całą swoją historię przedstawiać, po raz kolejny myślałam, że się spalę ze wstydu. W ten sposób poznałam mężczyznę, który też pracuje dla tej firmy. Żeby już nie przedłużać, zaiskrzyło między nami. Oferował mi pomoc w sensie pójście na policję itd.
Minęło około roku, całe to szaleństwo się uspokoiło. Na dzień dzisiejszy nie jestem z tym mężczyzną, właściwie trudno mi określić tą relację. Z jednej strony mam wrażenie, że go pokochałam, z drugiej, że go nie lubię. Dlaczego? Przypomina mi mojego byłego partnera. Ma okropne cechy charakteru, uwielbia wszystko kontrolować, ma jakąś władzę nade mną z racji pozycji zawodowej. Co prawda nigdy nie wykorzystał tego, ale teoretycznie mógłby. Z drugiej strony myślę, że to ze mną jest nie tak, skoro ciągle trafiam na facetów, od których jestem zależna. Nie, nie trafiam. Ja się w nich zakochuję. Jak patrzę na tego faceta, kolana mi miekną, jestem rozbrojona. Oczywiście z nim sypiam. Mam wrażenie, że wchodzę w jednych rąk w drugie bez jakiejkolwiek kontroli.
Myślę, że on się mną po prostu bawi. Nigdy przez ten rok nie przedstawił mnie rodzinie. Byliśmy tylko raz jako para na firmowej imprezie. Szał. Z drugiej strony on twierdzi, że nie potrafi do mnie dotrzeć ani mnie mieć w stu procentach. Dużo się kłócimy. Miesiąc temu w trakcie awantury walnął pierścionkiem zaręczynowym na stół, rzekomo żeby mi udowodnić swoje szlachetne zamiary. Nie przyjęłam. Znowu się powtarza historia, już słyszałam, że nie musiałabym pracować itd.
Domyślam się, że mam przeoraną psychikę, jestem trudna i łatwo wybucham. Co powinnam zrobić? Dodam, że nie mam żadnego oparcia w rodzinie, nigdy nie mówiłam jak wyglądał mój związek, było mi po prostu wstyd się przyznać. Nie mam komu się zwierzyć i poprosić o radę.
|