Konto usunięte
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 1 269
|
Dot.: Filmiki urodowe ( i nie tylko) na YT + offtopy część XLV
Cytat:
Napisane przez loczek88
Nie zgadzam się, egzamin kumuluje w sobie baardzo dużo stresujących czynników i człowiek, mimo że kierowcą się później okaże dobrym, na stricte egzaminie traci głowę. Pomijam oczywiście ekstremum typu, przejeźdzanie po pieszych i na czerwonym świetle, ale reszta spraw, która nie stwarza bezpośredniego zagrożenia życia mieści się dla mnie w granicy błędu. Kurs przygotowawczy trwa 30h, to jest przecież nic. Stres przed samym egzaminem, człowiekiem, nieznana trasa, świadomość że trzeba być idealnym, pełno przepisów na świeżo w głowie, nawet kwestia tego ile trwają zapisy, ile ma się podejść, że po kilku niezdanych trzeba powtórzyć teorię, każdy egzamin kosztuje pełno kasy..oczywiście nie jestem fanką rozdawania prawa jazdy na prawo i lewo , ale człowiek nie urodził się z wiedzą, wyrobionymi odruchami, reakcjami, instynktem kierowcy, a ten kursik to bardziej nakreśla zagadnienie, niż przygotowuje w pełni młodego kierowcę do "życia z samochodem". Notabene, mówię z punktu widzenia kursantki warszawskiej i tam zdawającej.
|
Rozumiem Wiesz co, egzamin mam dopiero w marcu, jeśli popełnię któryś z błędów, jakie wcześniej wymieniłam, to przyjdę tu z podkulonym ogonem i się przyznam 
Ja zdaję sobie sprawę, że to bardzo stresujące przeżycie, może łatwo mi mówić, bo sama mam bardzo dużą odporność na stres, ale uważam, że wsiadając za kółko powinniśmy zostawić nerwy za zewnątrz i skupić się wyłącznie na jeździe. Podczas kursu wielokrotnie byłam niewyspana, zdenerwowana swoimi problemami, ale po prostu trzeba umieć to opanować. Na drodze jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale też za innych.
Wiadomo, że jeszcze wiele nauki przede mną po tych 30h, ale uważam, że umiem naprawdę wiele (zdaję w Krakowie), czuję się dobrze przygotowana, nie przeraża mnie nieznajomość trasy, bo wiem, że mam się skupić na znakach, światłach, a potrafię to zrobić.
Nie tylko egzamin może być stresujący, ale także... życie po prostu. Jeśli emocje przyćmiewają komuś zdolność logicznego i trzeźwego myślenia na drodze, to jest to zły omen.
I nie piszę o jakichś błahostkach w stylu "zaparkowałam dobrze, ale egzaminator obliczył kąt pod jakim jechałam, według niego był zły i nie zdałam". Miałam na myśli właśnie te sytuacje stwarzające bezpośrednie zagrożenie, czyli samochód z przeciwka ustępuje pierwszeństwa pieszym, ale my tego nie widzimy i jedziemy dalej, jedziemy na czerwonym, jedziemy na strzałce bez zatrzymywania, nie ustępujemy pierwszeństwa, zajeżdżamy drogę zmieniając pas, nie uważamy na drogi rowerowe, tramwaje, nie pilnujemy swojego pasa na rondzie, przekraczamy znacząco prędkość, nie dostosowujemy się do warunków na drodze. Ale tacy ludzie po prostu (w większości, niestety) nie zdają egzaminu. I dopóki nie nauczą się prowadzić bezpiecznie, to nikt im prawka nie da.
Z opowieści moich znajomych wiem, że jeśli egzaminator widzi, że czujemy się pewnie za kierownicą, nie stwarzamy zagrożenia, to czasem potrafi przymknąć oko na błahostki, bo wie, że to jest do doszlifowania.
Teoria jest teraz ważna bezterminowo 
Dzięki
|