mam 20 lat do tej pory bylam szczesliwa,pogodna dziewczyna,prowadzilam bezroskie zycie pelne rozrywek i zabaw,nie musiala sie martwic o nic procz szkoly ,mama robila jedzenie,prala ,prasowala, ja tylko pilnie sie uczylam i spotykalam ze swoim chlopakiem ,w wakacje zamierzalam pojechac do USA poodszlifowac jezyk ale nie udalo sie...zaszla w ciaze najpierw udreka bylo noszenie tego wielkiego brzucha przez 9 miesiecy ,kupilismy mieszkanie ze swoim chlopakiem ,zareczylismy sie no ale on slubu nie chcial narazie nie wyglada na to zeby mialo to ulec zmianie,nadszedl porod okropne przezycie ,mialam cesare takze bol niesamowity ,opieka personelu jak w obozie koncetracyjnym,a potem powrot do nowego mieszkania ,zaczely sie obowiazki pranie,sprzatanie ,gotowanie,prasowanie i dziecko...ktore non stop ryczalo z powodu kolek od rana do nocy a czasem 24 na dobe ,na pomoc mamy nie moglam liczyc ...bo w sumie nie smialam ja poprosic ona pracuje wpadala tylko na kawe ,tesciowa od czasu przyjdzie popilnowac jak jedziemy na zakupy i na tym pomoc sie konczy ..zaczelam drugi rok studiow obowiazkow znowu doszlo chce sie przepisac na inne studia z nizszym poziomem bo nie mam czasu na intesywna nauke ...teraz wlasnie stoje przed tym trudnym wyborem ,niby lzejsze ale mniej sie naucze..ogolnie czuje sie jak wrak czlowieka po nocach nie spi ,martwie sie o szkole

dziecko ostatnio kaszel dostalo i non stop trzeba cos robic pzy nim ,jestem prawie ze zalamana i czuje ze nie podolam tesknie za moim poprzednm zyciem chodz wiem ze bezpowrotnie ,nie moge byc egoistka bo mam dziecko i to ono jest teraz najwazniejsze ,ale ja nie wiem czy ja je kocham czasami mam w sobie tyle zlosci ze wolalabym zeby dziecka nie bylo

ciezko mi w sercu ...chcialabym gdzies wyechac odpoczac ...czuje sie strasznie
