No ja kurdupelos. Dostałam gratis uczulenie
Cieszę się, że jesteś zadowolona

wyglądałam za Tobą, ale siedziała już jakaś blondynka patrząca na mnie z góry, więc uznałam, że to nie Ty

kosmetyczka z EL ma fajny próg, bo w salonach firmowych jest od 390zł
Nie, nie
Generalnie sama sobie jestem winna

ale zacznę od początku. Według mnie warto było iść na pielęgnacje marki Dior. Kojarzę konsultantkę, kiedyś mi doradzała zakup w S. w SCC, rudawe włosy, sympatyczna. Oczywiście polecała mi Dream Skina

i kolejnej kobiecie też

Opowiadała o każdym produkcie, mówiła co warto, a co nie dla mojej skóry nabyć. Za każdym razem odkażała dłoń. Na końiec spisała produkty i zachęcała miło do zakupu. Oczywiście mam iść do perfumerii bo czeka tam na mnie upominek plus do zakupu mogę otrzymać dwa prezenty mini Miss Dior i kosmetyczkę z mini różem i nową mini bazą Forever.
Następnie czekał mnie makijaż Givenchy i zaczęła się jazda bez trzymanki, bo mogłam prosić na wstępie o zdezynfekowanie pędzli i produktów, ale naiwnie sądziłam, że makijażystka to uczyniła. Generalnie pomalowała mnie tak, że wstyd było się ludziom pokazywać. Na odwal się to miło powiedziane. Sugerowałam, że używam 4, zostałam pomalowana pokładem w odcieniu 1, słyszę podczas malowania o za jasny, ale nie szkodzi utleni się... W skrócie podkład źle nałożony, korektor za ciemny, rzęsy sklejone, cień nałożony bez bazy byle jak, szminkę by mi dwulatka lepiej pacnęła. Ale uwaga uwaga hitem było wymienianie się pędzlami między stanowiskami, pech chciał, że pędzel spadł na ziemię i co babeczka od Guerlain spokojnie malowała babkę obok... Może tylko ja jestem taka zboczona na punkcie higieny, ale miałam ochotę uciekać. Z lekcji makijażu nowej wiedzy nie wyniosłam.
Oczywiście padło pytanie co podoba mi sie najbardziej, co chcę kupić to dostanę upominek. Poszła ze mną do S. odnalazła puder i kazała dać gratis (dostałam mini krem BB, mini podkład The Balm i próbkę Dhalii Divin, luzem) W między czasie zaczęła mnie piec twarz jak cholera. Myślę sobie pewnie z gorąca. Ok czas na zakupy z Diora, nikt o upominku nie wspomina, przyczłapała czarna od Diora i nie potrafi znaleźć produktów, ale z odsieczą konsultantki ze Smashboxa udało się. Idzie ze mną do kasy i z namaszczeniem wręcza mi kosmetyczkę do zakupów, pytam czy to ta z mini różem. Oczywiście okazała się pusta. Rzuciła mi ściemę, że tylko takie są do zakupu, to pytam czemu dwa inne gratisy pokazywała druga konsultantka. No to lata po zapleczu, mowi nie ma skończyły się, ale widząc moją minę zapyta koleżanki w Beauty Labie. Wróciła na zaplecze z miną cierpiętnicy wytargała kosmetyczkę i z wielkim fochem mi ją dała, mówiąc że mini Miss Dior jest od zakupu za 500zł. Uwielbiam jak mnie ktoś okłamuje. Przy okazji zleciały się konsultantki wypytywać co za dziwy się dzieją. Dodam, że gdybym nic nie kupiła nic bym nie dostała.
Maksymalnie zniesmaczona wróciłam do domu, twarz mnie piecze konkret, zrobiłam demakijaż i wyglądam jak Apacz w krainie czarów, boję się co będzie jutro bo już mnie wypryszcza

przepraszam za elaborat. Czuję się jak ostatni frajer, mam ochotę zwrócić całe zakupy i wsadzić twarz do lodówki.