2016-03-01, 13:41
|
#265
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-12
Wiadomości: 444
|
Dot.: Kiedy facet powinien wyprowadzić się od rodziców?
Cytat:
Napisane przez GgochaA
Haha, no tak na to patrząc to każdy kto mieszka z kimś innym nie może być niezależny. Jak ktoś mieszka z dzieckiem to nie jest niezależny bo też nie ustawi wibratorów, nie będzie przy dziecku pił i palił, a może lubi...
Jak ktoś mieszka z mężem to nie jest niezależny bo raczej nie będzie przyjmował w domu innych panów, a może by chciał itd itd.
|
No niestety, tak jest. Lokator ogranicza nasza swobode. Dziecko tez, roznica jest taka, ze w moim domu to ja ustalam zasady, do ktorych moje dziecko musi sie stosowac tak dlugo jak ze mna mieszka i jest na moim utrzymaniu. Dziecko nie dyktuje mi zasad, rodzice juz maja takie prawo. Subtelna roznica...
Mieszkajac z mezem tez trzeba zaakceptowac obecnosc i nawyki drugiego czlowieka, dlatego szukamy sobie takich partnerow, ktorzy nam odpowiadaja, to chyba proste. Moja mama po smierci taty juz nie ulozyla sobie zycia, bo stwierdzila, ze zbyt ceni sobie swoje widzimisie i wygode, zeby znow isc na jakies kompromisy z facetem.
No i nie porównywałabym mieszkania z rodzicami i dzielenia mieszkania ze współlokatorami. Ja mam trochę inny stosunek do rodziców, uważam, że należy im się szczególny szacunek i nie śmiałabym wtrącać się w to, jak mama sobie w szafkach układa lub zwracać jej uwagi, żeby zmyła gary po sobie, bo zalegają (W JEJ WŁASNYM DOMU)-ze współlokatorem nie miałabym takich oporów. Oczywiście mieszkanie ze współlokatorami nie jest ideałem, ale o ile na studiach może być to fajne, o tyle po studiach, jeśli ktoś ma łeb na karku, zazwyczaj może sobie pozwolić na wynajem niewielkiej kawalerki.
Nikt mi też nie wmówi, że samodzielne mieszkanie i przynajmniej w części utrzymywanie się nie uczy odpowiedzialności i zaradności (pomijam ewenementy). Moje koleżanki ze studiów w wieku 19 lat miały fiu-bździu w głowach i podniecały się brakiem kontroli rodzicielskiej (różnie się to przejawiało, ale często pierwszy rok to zachłyśnięcie się "wolnością"), ja zupełnie nie (w końcu już prawie 3 lata mama nie stała mi nad głową i nie mówiła, co mam robić). Niektórym fiu-bździu zostaje na zawsze, ale większość się ogarnia. Wśród moich znajomych mam ze 4 osoby, które mieszkają z rodzicami, reszta wybrała mieszkanie oddzielne, najczęściej wynajmowane lub na kredyt.
Zresztą...chcecie, to mieszkajcie sobie z rodzicami nawet do śmierci. Ja mam inne podejście i mam nadzieje, że moje dziecko najpóźniej w wieku 25 lat pójdzie na swoje, a ja będę jeszcze mogła pożyć bez obciążenia, jakim jest utrzymywanie dorosłego człowieka.
Są związki otwarte. Kwestia dobrania się i ustalenia wspólnych zasad ;-)
Edytowane przez zdradzo
Czas edycji: 2016-03-01 o 13:57
|
|
|