Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2011-04
Wiadomości: 8 060
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Ja nie wstydzę się mówić w językach, które znam biegle czy choćby bardzo dobrze. Nie wstydzę się też mówić np. z innymi uczącymi się francuskiego, na kursie czy w jakichś luźnych sytuacjach. Wstydzę się mówić np. do klienta z błędami albo prosząc go o powtórzenie co drugiego zdania.
|
czyli wstydzisz się, gdy nie jest idealnie. mega. serio, gratuluję.
Cytat:
Faktem jest, że nie mam osobowości i umiejętności interpersonalnych potrzebnych do bycia sprzedawcą. Starałam się i wydawało mi się, że robię, co mogę, ale efekty i tak były kiepskie. Nie mówię o pracy na kasie w markecie tylko o pracy w sklepie, gdzie trzeba zagadywać, doradzać, przekonywać do zakupu. Jeśli coś robię, to lubię to robić dobrze a tutaj na odchodnym usłyszałam od pracodawcy "powodzenia w szukaniu pracy, tylko błagam, nie szukaj niczego w handlu, ciężko pracowałaś, nie mam ci nic do zarzucenia, ale ty się do handlu nie nadajesz".
|
handel to nie jest jedyna praca, która była w Twoim zasięgu. Ty się poddałaś, bo tak było wygodnie.
Cytat:
Gdy byłam w Polsce, miałam przyjaciół, przy których mogłam się otworzyć, ludzi, którzy wiedzieli, że jeśli się nie odzywam przez pół godziny na imprezie to nie znaczy, że jestem obrażona, nie mam nic do powiedzenia czy się nudzę, tylko po prostu chwilowo wolę słuchać. Pracę miałam samodzielną (jako lektor sama decydowałam, co i jak robię, jako tłumacz tym bardziej) więc było mi całkiem dobrze i nie musiałam się zmieniać na siłę.
|
czyli samorozwój nie jest Twoim celem. teraz masz wszystko naraz na głowie.
Cytat:
Samym oglądaniem tv nie przełamię bariery i bierności w używaniu języka. Chodzę jednak od czasu do czasu na spotkania z ludźmi, którzy chcą sobie pogadać po francusku (z innymi obcokrajowcami). Tyle mogę zrobić.
|
możesz zrobić dużo więcej, zwłaszcza na przestrzeni 3 lat. nie zrobiłaś tego.
Cytat:
Zajmuję się obowiązkami domowymi. I podejrzewam, że wykonuję je lepiej i wkładam w nie więcej pracy niż osoba, która tylko raz w tygodniu ma czas na sprzątanie a je co drugi dzień na mieście, bo pracuje. Mało znam pracujących dziewczyn w moim wieku, które pieką ciasta na co dzień, robią własny chleb, przetwory, mają zadbany balkon z kwiatami, wszystkie ciuchy prasują, nie tylko koszule i w mieszkaniu mają zawsze czysto a po warzywa jeżdżą ileś tam przystanków żeby kupić świeże a nie z marketu. Czekaj...nie znam ani jednej. Moje znajome wciąż przywożą kotlety w słoiku od mamy, jeśli nie, to gotuje facet albo one robią codziennie potrawę polegającą na wrzuceniu wszystkiego z lodówki na patelnię, usmażeniu z jakimiś przyprawami i do tego makaron. I tak codziennie. I ja to jestem w stanie zrozumieć, jeśli ktoś pracuje na etat i może jeszcze przynosi pracę do domu. Ja mam na to wszystko czas więc to robię z przyjemnością i podejrzewam, że ma to jakąś wartość, skoro spędzam nad tym codziennie pół dnia lub więcej.
|
to są obowiązki, które ma każdy. mam zadbany ogród, ubrania czyste, złożone na półce, gotuję prawie codziennie (bo często robię na zapas), co weekend jest chałka na stole. to nie są żadne osiągnięcia. poza tym Ty te rzeczy robisz dla siebie, nie dla Was. co robisz dla męża, dla Waszego małżeństwa? co wkładasz do wspólnego koszyka?
Cytat:
Tak, ja dogadałabym się w pracy na recepcji. Nie zawsze dogadałabym się jednak np. przez telefon. Poza tym uwierz mi, że wysyłałam wiele razy CV do pracy w hotelu, raz byłam na rozmowie ale stwierdzili, że nie mam doświadczenia w hotelarstwie czy turystyce, nie znam programów używanych w hotelarstwie, więc jeśli pojawi się ktoś z doświadczeniem, to niestety tej pracy nie dostanę. I nie dostałam choć wiem, że obsługi takiego programu można się nauczyć w parę dni. To nie Polska, gdzie ludzie pracują na stanowiskach zupełnie niepowiązanych z ich wykształceniem (uczyłam kiedyś niemieckiego panią w banku, która była np. po historii, druga po socjologii, tutaj o czymś takim nie słyszałam).
A na sekretarkę to jednak moja znajomość języka nie jest wystarczająco reprezentatywna (wyobrażasz sobie, że np. ważnego klienta Twojej firmy przyjmuje Ukrainka co drugie słowo przekręcająca końcówki?)
|
ściemniasz i tyle. albo umiesz ten język, albo nie. nie wykazałaś inicjatywy, by go podszkolić na tyle, by czuć się komfortowo. masz barierę językową, którą musisz przełamywać (nie przełamałaś, bo po co), a jesteś filologiem - żart miesiąca. przecież wiesz, że trzeba mówić, co z tego, że z błędami - Ty się wstydzisz. no brawo. zamiast walczyć, kombinować, próbować, Ty się poddałaś, bo nie jest łatwo i nikt nic sam nie dał. faktycznie tragedia. zarówno we Francji, jak i każdym innym kraju ludzie mają zawody nie związane ze swoim wykształceniem - fakt, że przeciętny Francuz 3 razy w ciągu życia zmienia kompletnie branżę, o tym świadczy.
Cytat:
Tak, broni mi fakt, że żadnej pracy w swoim zawodzie czy choćby jakiejkolwiek pracy niefizycznej dotąd nie dostałam. Czy czytałaś w ogóle moje wpisy? Wiem, że jest tego sporo, ale sama wpadłam na to, żeby wysyłać CV, skoro szukam pracy. Nie tylko na nauczycielkę ale właśnie na wszystko, gdzie potrzebny jest niemiecki czy angielski, recepcja, obsługa klienta, obsługa strony internetowej, HR, co się dało.
|
to Ci nie broni. to jest przeszkoda, średniej wielkości, na widok której Ty odwracasz się na pięcie, krzyżujesz ręce i strzelasz focha.
Cytat:
Bo wiesz, mnie nie uwierał brak jakiejkolwiek pracy. Mi przeszkadza brak pracy, gdzie mogłabym się rozwijać, gdzie mogłabym chociaż w minimalnym stopniu wykorzystać swoją wiedzę i to, co potrafię robić. To mi przeszkadza oraz to, że mój mąż uznał, że skoro nie pracuję, to może mnie kontrolować w taki sposób i o niczym nie informować.
|
ale takiej pracy też nie szukasz, nie robisz nic, by taka praca była w Twoim zasięgu. żeby była, musisz przejść pewnie jakiś kurs lub dwa, podszkolić francuski - a Ty zbierasz na prawo jazdy.
Cytat:
Byłam w urzędzie w tej sprawie i tak, było mi trudno, ale tutaj urzędnicy są już przyzwyczajeni, że przychodzą ludzie z różną znajomością języka. I nawet jeśli krzywo na mnie patrzył, to wytłumaczyć musiał, a ze zrozumieniem ze słuchu ja dużego problemu nie mam.
|
co tylko potwierdza, że poddałaś się po zobaczeniu jednej przeszkody.
Cytat:
Niech żyją jak chcą, ja jednak uważam, że dbam o męża i o małżeństwo dużo bardziej niż ta pani, więc zasługuję jeśli nie na noszenie na rękach, to przynajmniej na sprawiedliwe traktowanie ze strony męża.
|
kochaneńka. prezentujesz podejście 'ciesz się, że Cię tylko ręką uderzył, a nie wałkiem' - serio? ale tak serio?
Cytat:
Musiałabym, gdyby mój mąż też pracował na zmywaku i nie był w stanie opłacić czynszu i utrzymać nas obojga. Albo gdybym była osobą, która nie poświęciła 5 lat na studia tylko jest po gimnazjum czy liceum i zdesperowaną, żeby tylko nie wracać do swojej ojczyzny. Albo gdyby mój mąż stwierdził, że nie, nie będzie utrzymywał żony. Na szczęście żadna z tych sytuacji nie ma miejsca i nie będę niszczyć swojego zdrowia i psychiki dla 500 euro miesięcznie, których potem i tak nie zobaczę. Na dłuższą metę to też nie jest rozwiązanie.
|
kto mówi o dłuższym rozwiązaniu? to, że teraz Twój mąż Cię utrzymuje, nie znaczy, że nie powinnaś pracować nad sobą, rozwijać się. jak będzie miał jutro wypadek i koniec kasy - to co? gdzie do pracy pójdziesz? nie znasz języka, nie masz doświadczenia, nic. gratuluję odpowiedzialności.
Cytat:
Zakładam, bo gdy wcześniej pracowałam to tak było. Ja nie mam nic przeciwko dołożeniu się do domowych wydatków gdy zarabiam, to oczywiste, ale skoro on zarabiał wystarczająco na nas oboje, to mógłby mi pozwolić wydać moją wypłatę np. na jakiś skromny wyjazd na weekend dla nas obojga. Albo połowa na domowe wydatki, połowę odkładam na prawko. Ale tak się nie dało, bo gdy zarabiałam, musiałam ja i tylko ja płacić np. za zakupy spożywcze, paliwo itp. i tych pieniędzy po chwili nie było, bo zarabiałam niewiele. A on swoje mógł wtedy zaoszczędzić na to, na co chciał i nie pytał mnie o zdanie.
|
o tym się rozmawia. musiało się to zdarzyć nie raz, nie dwa - a Ty na to przystałaś.
Cytat:
Próbowałam, widocznie nie jestem dobrą negocjatorką, bo moje argumenty nie docierają a on ma jeden swój, który niszczy wszystkie moje "nie mam, to nie dam a jak nie mam, to po co ci dostęp do konta? Będę więcej zarabiał, to wtedy pomyślimy".
|
negocjator, który od razu odpuszcza, jest faktycznie kiepski.
Cytat:
Mówiłam, że dogaduję się w sprawach urzędowych. Tyle, że recepcjonistce czy sekretarce płaci się za prace, więc oczekuje się od niej idealnego sposoby wysławiania się a idąc do prawnika jestem klientką, której można nawet 10 razy powtórzyć to samo zdanie, jeśli tego potrzebuje.
|
bzdury gadasz. wymyśliłaś sobie jakąś bajeczkę, że jak nie jesteś idealną Francuzką, to Cię nie wezmą i koniec.
Cytat:
I jedno, i drugie. Nie miałam odwagi, ale też gdy np. po kłótni przestawałam płakać, mijał dzień-dwa, przechodziła mi największa złość na niego za coś, to zaczynałam myśleć "ale czy naprawdę chciałabyś go już nigdy więcej nie zobaczyć z tego powodu? przecież było tyle dobrych rzeczy, przecież będziesz za nim tęsknić". W ten sposób myślałam i tak w kółko, do następnego razu. Błąd, wiem.
|
i z tym też nic nie zrobisz, bo 'jest Ci całkiem dobrze i nie musisz nic zmieniać na siłę'?
Cytat:
No ja mam np. sąsiada, który wyjechał do UK po skończeniu zawodówki, pracuje tam fizycznie od lat i jakoś sobie radzi. Super, tylko, że on nigdy się nie uczył i w Polsce siedział przez parę lat na bezrobociu, nie ma nawet matury a ja poświęciłam 5 lat i sporo pracy na dostanie się na studia po moim dość słabym liceum w małym mieście i potem ukończenie ich i po prostu nie byłabym w stanie pogodzić się z pracą fizyczną do końca życia. Co innego osoby, które wyjeżdżają na rok, pracują gdzie popadnie, odłożą trochę gotówki i np. po powrocie do kraju mają kasę na samochód czy coś innego. One pracując tam wiedzą, ze kiedyś wrócą do kraju i podejmą lepszą pracę, że to chwilowe, że warto. My, jeśli będziemy razem, to zostaniemy tutaj na stałe. Nie mówiąc już o tym, że jestem osobą, która całe życie miała zwolnienie z w-f ze względów zdrowotnych. Ile pociągnęłabym sprzątając w hotelu czy stojąc na baczność w sklepie? Może jeszcze 2-3 lata, może trochę więcej a potem leczyłabym się przez resztę życia i stękała a jak już pisałam, oszczędności też by z tego nie było. Czy na tym mam opierać przyszłość swoją i swojego związku, bo potem mąż znowu zacznie mi wyliczać?
Właśnie o to chodzi, że to takie tymczasowe rozwiązane które na dłuższą metę w sumie nic nie daje i problemu w moim związku nie rozwiąże.
|
problem płynności języka by rozwiązał.
|