Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Była żona chce wrócić za wszelką cenę do MOJEGO faceta
Podgląd pojedynczej wiadomości

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2007-11-01, 16:18   #114
giraffe
Zadomowienie
 
Avatar giraffe
 
Zarejestrowany: 2005-12
Wiadomości: 1 556
Dot.: Była żona chce wrócić za wszelką cenę do MOJEGO facecta

Nie bój nic... mnie nie jest tak łatwo urazić.

Odnośnie różnicy wieku już kiedyś w innym wątku się wypowiadałam (nawet sobie polemiozwałyśmy), więc nie będe się powtarzać Jak dla mnie takie zwiazki się często sprawdzają. Zresztą w kwestii udanych bądź nieudanych związków nie ma reguł

Zgadzam się, że jesteśmy dorośli i tak powinniśmy się zachowywać, ale czasami po prostu jest tak ciężko, że całą tą naszą dorosłość szlag trafia. Dopada po prostu zwykła bezradność wobec niesprzyjających okoliczności. Nigdy wcześniej się nie rozstaliśmy. Owszem, mieliśmy kryzysy - ale wtedy zazwyczaj rozmowa prowadziła do jakiegoś rozwiązania, które zazwyczaj było dobrym rozwiązanie. To kwietniowe rozstanie - było naszym pierwszym i szczerze mam nadzieje, że ostatnim takim "wybrykiem". Jakaś kulminacja złych okoliczności... Powiem tyle - jeśli miałoby się to kiedyś powtórzyć - to już więcej szansy NIE DAM.

Pozatym jak się nad tym zastanawiam - to nie wiem tak do końca czy można to określić mianem rozstania... Bo w zasadzie on niby rzucił, ale nie odszedł odemnie Jedynie się mocno zdystansował - co miłe nie było. A słowa jednak mocno zabolały...

Wiem wiem - znowu go bronię Ale problem w tym, że go kocham - MIMO wszystko. I wiem, że nie brzmi to wogóle rozsądnie - ale nie potrafię być względem niego ani obiektywna ani patrzeć oczami rozsądku.

Teraz dygresja odnośnie przyszłości - tak naprawdę NIE WIEM jak mi się życie poukłada. Nie wiem co będzie za 5, za 10, za 30 lat. Po prostu tego nie wiem. Ale jeśli już podejmuje decyzję (w teraźniejszości) - to chciałabym być tego pewna i starałabym się w przyszłości być konsekwentna. Ale to, że ja taka jestem, nie znaczy, że ktoś będzie myślał tymi samymi kategoriami. Dlatego, to co będzie czas pokaże. BYć może się mylę i popełniam błąd (bo taką ewentualnośc też dopuszczam).

Na dzień dzisiejszy jestem pewna jedynie tego, że darzę go szczerym uczuciem - i jeśli będzie ono pielęgnowane - to ma ono prawo przetrwać. Ale do takiej pielęgnacji potrzeba dwojga ludzi. Sama niczego nie wskóram.

Acha, jeszcze odnośnie tej IDEALNOŚCI Ja wcale nie uważam go za ideał. Wręcz przeciwnie. W tym wątku wyraźnie ukazałam jego wady. Wiem o nich, jestem świadoma, że jest on dość trudnym człowiekiem. Ale ma też wiele zalet. O porewieństwie dusz już pisałam


EDIT:

Cytat:
Napisane przez nri
2. Dla mnie powazny zwiazek na odleglosc nie istnieje.
Tak się właśnie nad tym zastanawiam. I doszłam do wniosku, że największym problemem w naszym związku jest właśnie ta odległość. Wszystkie kryzysy, problemy potęgują sie przez to, że ja nie mam Go na co dzień. Nie mogę go wspierać w trudnych chwilach, on nie może przytulić mne kiedy mi jest źle i smutno itp. Powiedziałaś mocne słowa... I jest w nich sporo racji.
Tylko - odległość nie jest problemem nie do pokonania. Ja już zaczynam być coraz bliżej możliwości zamieszkania z Partnerem. I to mnie cieszy Bo faktycznie ile można trwać w takim "układzie". Ale tak jak pisałam wyżej; TO JEST AKURAT DO POKONANIA.
__________________

"You may say i'm a dreamer, but i'm not the only one..."

Edytowane przez giraffe
Czas edycji: 2007-11-01 o 16:38 Powód: dopisek
giraffe jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując