niektore z was pisza, ze moja milosc, moje zachowanie go przytlaczalo, ale on mowil ze to kocha, ze jest cudownie, wiec jak moglo mu to przeszkadzac

on robil dokladnie to samo
dlaczego jak chcialam pojechac na weekend z kolezanka do kazimierza, powiedzial ze nei chce, bo nie wytrzyma beze mnie. jakby juz cos bylo nei tak, to ten czas wolny ode mni powinien mu sie marzyc, bezz baby, sam, mozna pomyslec, moze wtey sie rozstac
jesli nie bede wiedziala prawdy, co to spowodowalo, bede sie tym dlugo gryzla i myslala. i wiem, ze tak bedzie
jest mi przykro, ze ten czas nic dla niego nei znaczyl, niby w to nie wierze, ale sposob w jaki to mowil, to nie ma innej mozliwosci. jakso wieczorem sie trzymalam, ale teraz mam tak wielkiego dola, ze nie chce mi sie zyc. probuje nei myslec o nim, ale nie wychodzi, nie moge sie znow na niczym skupic
hmm zastanawialam sie czy napisac to, pewnie skrytykujecie itp, trudno.. ale napisze. moi rodzice przyjaznia sie z bdb bioenergoterapeutka, ktora kreci wahadelkiem i wszystkie nasze pytania do niej i jej opowiedzi sie sprawdzaly (znamy ja od ponad 10 lat). np. sprawdzilo sie ze samochod sprzedamy miesiac pozniej, niz oczekiwalismy, ze bartka nei wyrzuca z pracy (chociaz dostal wypowiedzenie, itd), ze rodzice pojada na wycieczke (chociaz wiele wskazywalo, ze zostana w domu), moglabym wymieniac i wymieniac. wtedy tez sie zapytalam czy bedzie nasz slub, powiedziala, ze bedzie. spoko
... czas mijal, slub byl planowany, on mnie zostawil i wczoraj mama zadzwonila do niej, by cos poradzila i ona mowi, ze to niemozliwe by on mnie przestal kochac, ze zalezy mu dalej na mnie i ze slub bedzie (ja sie pytam czy aby moj z nim), ze stalo sie cos, o czym nie chce powiedziec... a i ze baby nie ma. nie wiem co mam myslec, dzisiaj poprosze mame by znow zadzwonila, jesli wyjdzie cos innego tzn ze to nieprawda.
tak dzisiaj chce by wrocil do mnie by byl ze mna, ale moze dlatego ze mam super za***istego dola.
ale jak mozna nie moc wyjasnic dlaczego sie nie chce, po takim czasie i takich zobowiazaniach. to dlaczego mnie zapewnial ze zawsze bedzie ze mna, o tak o dla jaj?
nie wiem juz sama, moze faktycznie w ciagu kilku godzin zrozumial, ze to nie to, ze nie kocha mnie, ze to przyzwyczajenie. tyle ze w niedziele rano jeszcze sie go pytalam czy moze jednak sie przyzwyczail do mnie, a mowi ze nie, zreszta i tak pozniej powiedzial ze mnie nie chce
