Błagam pomocy
Poznałam cudownego faceta, zakochałam się. Jedynym problemem była dzieląca nas odległość (prawie 300km), po jednej z rozmów i on i ja zajęliśmy stanowcze stanowisko, że nikt się nie przeprowadzi - było to jednoznaczne, koniec związku. Po powrocie do domu, przemyślałam wszystko, wiem, że to ten jedyny, napisałam, że się przeprowadzę mniej więcej za rok, poszukam pracy i zaczniemy wspólne życie. Zadzownił, że mu smutno, ale boi się wziąć na siebie tej odpowiedzialności - może się przecież nie udać i co wtedy ze mną? Próbowałam go przekonać, ale on powiedział, że smutno mu, ale powiedział już chyba wszystko, poza tym mamy inne podejście do życia, inne światopoglądy i to potęguje to, że może nam się nie udać. Potem jeszcze pisał, że będzie tęsknić, na drugi dzień też się odzywał - poprosiłam żeby nie pisał. w odpowiedzi powiedział, że jestem mądrą, piękną i wartościową kboietą i cisza. Co mam robić? Walczyć? Dać mu czas na przemyślenia? Brak kontaktu trwa 3 dni, zwariuje..... Błagam, poradźcie coś bo zwariuje
|