Nie dramatyzujmy

Akurat studia filologiczne sa dosc specyficzne...

Nie chce generalizowac, ale ja po prostu nie chodzilam na czesc wykladow (wolalam zdobywac doswiadczenie, pracowalam w tlumaczeniach), byly smiertelnie nudne (jezykoznawstwo) notatki mialam od mojej kochanej przyjacioly

, ktorej w zamian za to znajdowalam uczniow do korepetycji. 2 miesiace przed sesja bralam od niej notatki, rozszyfrowywalam jej pismo, a potem rylam intensywnie przez miesiac, czasem krocej. Nigdy mnie ta technika nie zawiodla, a wierzcie mi, na filologiach trzeba sobie przyswoic mnostwo informacji, szczegolnie z jezykoznawstwa. Generalnie uczylam sie tylko na sesje (poza pierwszym rokiem, tu sie zajezdzilam dosc mocno) i nie zaluje. Teraz ja i moja przyjaciola konczymy studia. Ja mam doswiadczenie na koncie, bo pracowalam, ona nie miala czasu bo non stop siedziala w notatkach i ksiazkach. I ostatnio mi powiedziala, ze czuje sie jak frajer. Troche przesadza, ale fakt faktem, mnie bylo latwiej znalezc prace niz jej.
I jestem pewna, ze obronimy sie na te sama ocene, no i bynajmniej nie czuje sie od niej glupsza, bo na studiach zajelam sie tak naprawde tylko literatura, bo to mnie interesowalo
