Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Nasze frustracje seksualne, czyli zrzędzenie i gawędziarstwo level hard.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2016-05-17, 23:20   #2610
201607040950
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 7 272
Dot.: Nasze frustracje seksualne, czyli zrzędzenie i gawędziarstwo level hard.

Cytat:
Napisane przez thirky Pokaż wiadomość
Napisałam referat! Jest piękny
Gratuluję.
Cytat:
Napisane przez thirky Pokaż wiadomość
Adeedra możesz dołączyć do fanów niesprawiedliwej matki natury.
Nie mogę, bo mam inne stanowisko, z którym się tam nie wypada pchać, a zaczyna mnie mdlić na widok powtarzanej po raz setny "bliskości z partnerem ważniejszej od orgazmu", jeszcze trochę i mi to zdeklasuje perfekcyjne wypełnienie Zeva.

Czytam to, czytam i jakoś nie widzę jakiejś specjalnej różnicy pomiędzy presją wypływającą z "wszystkie kobiety są zdolne do przeżywania orgazmów pochwowych, odpręż się i próbuj a na pewno się uda, bo wszystkim poza tobą się udało" a usilnym przekonywaniem, że seks bez orgazmu jest normalny, super i w ogóle cudnie, bo partner kochany i nie powinno przeszkadzać.

Jakbym miała uprawiać seks bez orgazmu dla jakiejś tam bliskości, albo satysfakcji partnera to bym poszła w łazience posprzątać. Rozumiem, że można mieć inaczej, ale to zrozumienie nie sięga postawy "a ja nie mam i mi dobrze, w sumie tak też jest fajnie, wiem, że tobie nie jest i chciałabyś inaczej, ale rozluźnij się i czerp przyjemność z innych rzeczy".
Ona się nakręca w niebezpieczną stronę, ale przekonywanie, że orgazm nie jest wcale taki potrzebny ani niezbędny też jest gupie.

_________________________ ___________
Dżizys jak on mi jeździ po mózgu .
Chyba poznał moją głęboko skrywaną tajemnicę i zorientował się, że jak wykazuje jakąkolwiek inicjatywę to mi entuzjazm opada. Przy braku czuję się jak ten zielony + niekontrolowane odbijanie się od ścian i rozplaskiwanie na nich.

---------- Dopisano o 00:20 ---------- Poprzedni post napisano Wczoraj o 23:36 ----------

Aaa. Mam lepszą historię niż bolca.
Jedna sąsiadka się umiarkowanie przejęła tym, że mi kot zginął. Znaczy coś tam napomknęła, że może to i lepiej tak, że się to nieszczęsne zwierzę wreszcie wyzwoliło, bo ja te koty głodzę, bo ze dwa razy u mnie była i one miały PUSTE MISKI i oczy takie wielkie, że aż żałowała, że ze sobą jakiejś puszki nie wzięła i serce jej się kraje na myśl o tym jak to te biedactwa cierpią (i tak mi to powtarza, już któryś raz).
No w każdym razie. Ona ma trzy koty - wypuszcza je do ogrodu, dalej niby nie łażą.
Złapała mnie i powtarza szczyt bezczelności, szczyt bezczelności, szczyt bezczelności.

Szczyt bezczelności: podobno od jakichś dwóch tygodni budziło ją w nocy jakieś łupanie o szybę, ubrania zaczęły śmierdzieć kocim moczem i jedzenie zaczęło znikać w tempie ekspresowym. I w końcu zwabiona odgłosami walki pobiegła sprawdzić co się dzieje i znalazła wielkiego, białego kocura, który postanowił się wprowadzić i pokazać jej kotom gdzie ich miejsce. Heh.
201607040950 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując