Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Związek bez miłości
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2016-06-27, 21:46   #1
Noicodalej
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-06
Wiadomości: 9

Związek bez miłości


Dziewczyny, mam dylemat. Nie potrafię sama określić, co dokładnie czuje, choć raczej nie jest to miłość.

Spotykaliśmy się 3 lata jako gówniarze, choć ja latałam za nim dobre 4 lata, zanim zwrócił na mnie uwagę. Wydawał się mega pociągający, miał fajną osobowość, ale mieszkaliśmy prawie 300km od siebie. Zwykle on przyjeżdżał do mnie, co 3-4 tygodnie na weekendy, ja bywałam u niego sporadycznie. Później nadszedł czas moich matur, a jego studiów - mieliśmy razem zamieszkać, ale nie wyszło. Mieliśmy zupełnie inne oczekiwania co do mieszkania, jakiego szukamy - ja chciałam coś funkcjonalnego, w miarę blisko centrum, nie za drogiego; on szukał ładnych wnętrz byle gdzie, bo dojeżdżał tylko 3 razy w tygodniu na uczelnie. Nie wyszło, rozeszliśmy się. On studiował dalej, ja wyjechałam za granicę. Teraz wróciłam, prawie po roku. Przed wyjazdem obiecałam sobie, że to koniec... Ale później zaczęłam tego żałować. Po moim powrocie znów się spotkaliśmy, póki co raz. Było jak dawniej, fajny seks, a później ja się u niego nudziłam, gdy on wolał zając się czymś innym. Mam wrażenie, że kompletnie do siebie nie pasujemy, ale oboje jesteśmy sierotami i nie potrafimy wejść w żaden inny związek. Czasem jest dobrze, czasem jest źle, ale to raczej nie miłość, a przyzwyczajenie. On miał być dla mnie łatwiejszą opcją na start (mieszka w mieście, w którym ja chcę studiować), ale zaczynam już żałować, że kiedykolwiek tak pomyślałam. Chciałam wrócić, bo tęskniłam i nadal tęsknię, ale boję się, że znów się nie uda - znów nie znajdziemy mieszkania, ja zostanę na lodzie, a on będzie miał swoją pewną opcję, jak zawsze. Kompletnie nie wierzę w swoje możliwości, nie wierzę, że sama znajdę pokój 300km od domu, nie wierzę, że poradzę sobie sama w wielkim mieście, bez nikogo. Nienawidzę samotności, boję się poznawać nowych ludzi i ciężko jest mi komukolwiek zaufać.. A on zna mnie jak prawie nikt inny. Nie jest dla mnie dobry, ja dla niego też nie - czasem się staramy,ale zwykle i tak nasz związek wygląda jak małżeństwo z 50 letnim stażem, które łączy tylko wspólny kredyt. Nie wiem co mam robić, czy próbować sama, czy zrezygnować i poszukać jeszcze czegoś innego.. Nawet nie wiem czego od Was oczekuję, chyba po prostu chciałam się wygadać i usłyszeć, że nie tylko ja tak mam... Czy któraś z Was była w takiej sytuacji? Jak z tego wyszłyście? Czy pomimo wielkich kompleksów, potrafiłyście zakończyć coś, co i tak nie miało racji bytu i rozpocząc nowy związek?
Noicodalej jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując