|
Dot.: Problem- pomóż!
Przyjaźnię się z facetem, który uczył w moim gimnazjum wuefu (chociaż z moją klasą nigdy nie miał zajęć). Przyjaźnię się z nim, bo łączy nas wspólna pasja - żeglarstwo. Nigdy nie było w naszej znajomości wątku romansu - zresztą on ma cudowną żonę i równie cudownego syna.
Wiem więc, jak to wygląda z tej drugiej strony.
Mężczyzna, o którym Ci piszę, jest trochę podobny do Twojego wykładowcy. Niedość, że jest bardzo przystojny - postawny, pięknie zbudowany, do tego ma w swojej urodzie coś zawadiackiego, wiesz: coś, co przyciąga kobiety... taka tajemniczość...
Jest przesympatyczny, uczniowie świetnie się z nim dogadują - a uczennice: wiadomo, podkochują się w nim. Kiedyś uczył w Liceum Ogólnokształcącym i zrezygnował z tego właśnie z powodu takich osobniczek, jak Ty.
To, że jest wobec Ciebie sympatyczny, w ogóle może nic nie znaczyć.
To, że się do Ciebie uśmiecha, czy chce mu się z Tobą gadać? Co to znaczy? Prawdopodobnie nic.
Nauczyciel, o którym wspominam, miał mnóstwo wielbicielek.
Okularnic z pryszczami, wypudrowanych panienek, ale i pięknych, dojrzałych jak na swój wiek kobiet, którym bardzo łatwo uległby nie jeden mężczyzna.
Ale nigdy nie skorzystał z żadnej takiej propozycji.
Bo ceni sobie swoją pracę.
Muszę Cię zasmucić - to czy mu się podobasz, czy nie, to nie jest 1:1. Pomyśl o tym, że uczy już od kilku lat, miał w swojej karierze kilkadziesiąt grup, kilkaset kobietek, z których pewnie jakieś przynajmniej 5% kochało się w nim, skoro jest taki super.
Czemu miałby wybrać akurat Ciebie? Zaryzykować dla Ciebie swoje dobre imię, karierę, posadę, pensję, szacunek w oczach kolegów?
No i poza tym - skoro jesteś atrakcyjną osobą... dlaczego uparłaś się na wykładowcę? Nie możesz poszukać innego obiektu westchnień i nie mieć takich dylematów?
|