Hej. Melduje sie

Porod mialam ciezki, zakonczony cc. 9 h probowalam urodzic naturalnie i doszlam do rozwarcia 10 cm, ale moje spojenie nie chcialo przepuscic Niny

Nie mogla sie wstawic w kanal. Poczatek porodu rozpoczal sie bardzo milym akcentem, bo seksem

Godzine po tym, jak tz sie przylozyl do roboty, zaczelam odczuwac skurcze. Wzielam w sumie 4 nospy do 4 rano, prysznic i kapiel. Skurcze byly coraz bardziej regularne i mocniejsze. Gdzies po 4
Swiniaczek stwierdzila, ze jestem tepa pala (czy jakos tak), bo nie chce jechac do szpitala (caly czas uwazalam, ze to pewnie nie porod

). W koncu stwierdzilam, ze moze ma racje i warto to sprawdzic-obudzilam tz [emoji6] Skurcze wtedy trwaly co ok 4-5 min., 40-50 sek. Na izbie mile panie mnie zbadaly, zalozyly opaske i kazaly sie przebrac. Mialam wtedy 2 cm. O 6:15 zostalam przyjeta na oddzial i skieroeana na sale porodowa, wyposazona w worki sako, drabinke, pilke, lazienke, klimatyzacje. Widok tez mialam ladny-na drzewa. Polozna zalozyla wenflon (bezbolesnie! Nawet zapytalam sie, czy juuuuz?

) i pozegnala sie. O 7: 15 przyszla do mnie Iza-moj aniol. Powiedziala, ze dzis bedziemy rodzic razem. Podala mi nospe domiesniowo i zrobila lewatywe. Ofc ze swoimi schizami nie chcialam nic, ale od razu sie godzilam-powiedzialam, zeby robila tak po prostu, bym urodzila jak najszybciej. Pani Iza to mloda dziewczyna, na oko max 30 lat. Na poczatku myslalam, ze to stazystka, bo wydawala jej polecenia inna polozna, ktora w okazala sie lekarzem

W efekcie tej pomylki i gadki na ten temat zgodzilam sie, aby oddac czesc pepowiny na badania naukowe, co spotkalo sie z entuzjazmem lekarki.
Ok. 9 mialam 3'5-4 cm i juz stekalam z bolu. O 9:30 pani Iza poszla wiec po anestezjologa i o 10 bylam juz znieczulona. Zrobila to mila lekarka z jakas jeszcze jedna babka od znieczulen (pewnie pielegniarka anestezjologiczna). Byly zarty, smichy-chichy i mimo strachu przed wielka igla w kregoslupie poszlo sprawnie. To dalo mi meeeeega. Poszlam spac na troche. Niestety, akcja stanela na 5 cm i podali mi oxy. Od tego czasu byl juz hardcore. Od 12:30 znow zaczelam kwiczec, ze boli. Przed 13 pojawila sie anestezjolog i dostrzyknela mi zopa. W miedzyczasie byly jaja z cewnikiem bo tak spinalam nogi, ze nijak nie dalo sie go zalozyc-dostalam wiec cewnik dla noworodkow

Ulga ogromna, bo wysikac sie na zopie to sztuka. Przy cewnikowaniu za raczke trzymala mnie pani anestezjolog, buahaha. Niestety, bol zmniejszyl sie na moze 20 min. Ok.14 przyszedl do mnie inny anestezjolog (od momentu zgloszenia dokad nie przyszedl dostawalam jeszcze gaz-niezlego schiza po nim mialam, wydawalo mi sie, ze gadam niskim glosem i w zwolnionym tempie

), mezczyzna-i on byl juz przy mnie caly czas, az do zakonczenia porodu. Najpierw wladowal mi trzecia dawke zzo, a gdy to nie pomoglo, zdecydowal o jakims leku dozylnym (nie pamietam nazwy, Bartek ma zapisana). Po nim dostalam stanu blogosci i krecenia w glowie. Skurcze czulam, ale juz bylam w stanie panowac nad soba-oddychac i probowac "popierac", aby corka zeszla nizej. Pan doktor ciagle pytal, czy jest mi blogo-kiedy tylko mowilam, ze tak, ale mniej niz np. 10 min temu, to podkrecal licznik

W tym czasie rozwarcie wynosilo juz 10 cm., ale corka dalej byla wysoko

Wczesniej jeszcze (przed dozylnym znieczuleniem) zmienili mi pozycje na pieska i kazali ruszac biodrami, ale nie wytrzymalam tak dlugo-bol niesamowity. Znow ulozyli mnie na bok, kazali przec, ale mala ani drgnela. Przyszla pani ordynator, zbadala mnie (w sumie byla u mnie 4 x), usiadla i powiedziala, ze mozemy jeszcze probowac ze dwie godziny, ale moje spojenie lonowe "wisi" i wg niej nie ma sensu sie meczyc, bo nie wypre tego dziecka. I ze moje spojenie nie wyklucza porodu sn, dzieci i w taki kanal potrafia sie wstawic, ale nie tym razem. Zapytala, czy sie godze. Zaczelam plakac i nie bylam w stanie powiedziec slowa, pokiwalam tylko glowa. W pokoju bylo ze 12 osob (moja Iza, trzy studentki, jakas polozna, lekarka, ordynatorka, stazysta, jakas mloda lekarka, anestezjolog i cholera wie, kto jeszcze

). Jedna z praktykantek plakala, druga byla blada i zielona, trzecia twardzielka

Smialam sie w miedzyczasie do nich, ze maja takie miny jakby zaraz mialy zemdlec

Dodam, ze wyrazilam wczesniej zgode na studentow itp., ale Iza co jakis czas pytala, czy chce, by ich wyprosic. Szczerze, to mialam to w dupie-powiedzialam tylko, ze moga zostac, ale maja pozdawac na piatki

Mimo, ze na mojej sali bylo tlumnie, bylo mi wszystko jedno. W czasie, gdy nie dzialaly znieczulenia darlam sie jak opetana, plakalam. Ciagle staralam sie patrzec na Ize i sluchac jej polecen, ale byly momenty, gdy nie dawalam rady-wtedy lapalam Ize za reke i mowilam, ze nie dam juz rady wspolpracowac, ze nie wytrzymam kolejnego skurczu, ze nie mam juz sily, ze jak ja bede przec. Przyznam, ze caly czas staralam sie skupic i wykonywac polecenia lekarzy i poloznej, ale czasem bylo ciezko

Moj Bartek byl caly czas, widzialam katem oka, ze byl wstrzasniety (niemieszany

). Przyznal, ze gdy wszyscy juz wyszli to sie po prostu rozplakal i ze nie zdawal sobie sprawy, ze to moze tak wygladac.
CC wygladala tak-caly czas lecialy mi lzy, ze nie urodze jej sn, ze tyle wysilku i nic. Mowilam im, ze sie boje tego uczucia grzebania w brzuchu, ze boje sie widoku w lampie-jak mnie juz polozylu, to pytali, czy cos widze

Nie widzialam. Kiedy czekalismy, az nowe znieczulenie (wyjeto mi zzo i zalozono podpajeczynowke) anestezjolog zapytal, czy chce po zobaczeniu corki odleciec-na czas szycia. Przytaknelam goraco. Pani pielegniarka anestezjologiczna cale cc trzymala mnie za reke, a anestezjolog glaskal po policzku, co chwile mowili, ze zaraz uslysze swoje dziecko. I rzeczywiscie, za chwile uslyszalam jej placz i dostawili mi ja do policzka. Nie bylam juz w stanie nic powiedziec, oprocz "mam corke, jest taka sliczna". Ktos sie wydarl, ze dluga i chuda-laska jak mama

Poglaskalam ja po policzku, pocalowalam i odlecialam. Wrocilam, gdy zakladali ostatni szew-uslyszalam, jak ordynatorka mowi "no, jeszcze tu-jeden szew". Potem opatrunek i nie wiem kiedy, znalazlam sie na pooperacyjnej. Tego samego dnia dostalam mala i nakarmilam z pomoca pielegniarki. Wieczorem przyszedl do mnie anestezjolog i zapytal, jak sie czuje w skali 1-10. Mowie, ze rana boli na 4. Powiedzial, ze zostawi mi prezent. "Bonusa" dostalam do kroplowki po zabraniu dziecka-jakis narkotyczny lek, po ktorym przespalam sie i po ktorym pionizacja, choc okropna, poszla mi dosc lekko. Moglam spokojnie spac cala noc, bo nic nie bolalo.
Tak wygladal moj porod. Jeden z lekarzy zartowal, ze jestem dzis najbarwniejsza postacia na trakcie

Bo ogolnie porod mialam wesoly-gdyby nie bol, to trafilam na ludzi z poczuciem humoru i gdy akurat mnie nie napier...lo, to zartowalismy-np. z tego, ze chcialam ladnie wygladac i sobie rzesy zrobilam, ale gdybym wiedziala, ze to az taki hardcore, to nie wydalabym nawet zlotowki na te okolicznosc
Dzis byli fajnie do 20. Dostalam migreny takiej, ze sie porzygam. Pisze do Was, bo jest ok, gdy leze, ale stac nie moge

To na pewno efekt znieczulen do kregoslupa. Jutro musze to zglosic na obchodzie.
Mala urodzila sie z waga 2900g, dl. 54 cm. Ma duzo czarnych wlosow i jest malym ssakiem. Sutki mnie juz bola, ale bede walczyc o kp, bo choc mnie boli to Ninie dobrze to idzie. W nocy ja oddaje i jest dokarmiana mm, co zupelnie nam nie przeszkadza w cyckaniu w dzien. Dzis byla mnie odwiedzic pani Iza, pomagala mi przystawic core.
Jestem zszokowana opieka-bez lapowek, oplat, a standard jak przy porodzie prywatnym, a nie nfz.
KONIEC
Wysłane z mojego Nexus 4 przy użyciu Tapatalka