Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Czy warto się przenosić na wieś?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2016-08-30, 09:36   #1
Marrgota
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 8

Czy warto się przenosić na wieś?


Znalazłam na forum kilka podobnych wątków, niemniej każda sytuacja jest inna i lektura tamtych nie rozwiązała mojego kłopotu. Postaram się opisać zwięźle, nie ukrywam że liczę na obiektywne spojrzenie i poradę.
Od jakiegoś czasu jestem zaręczona z wyjątkowym facetem, planujemy ślub latem przyszłego roku. Powoli ruszyła machina organizacyjna. Oboje mieszkamy za granicą, tj. sprostowanie dla mnie jest to zagranica, on jest lokalny. Pracujemy w dużym mieście, gdzie wynajmujemy mieszkanie. Jego rodzinny dom znajduje się w malutkiej miejscowości oddalonej 1,5 godziny od tego miasta. Narzeczony zaproponował, żebyśmy po ślubie zamieszkali w tym domu z jego rodzicami, tym bardziej że planujemy powiększenie rodziny w miarę możliwości szybko, więc pomoc kogoś bardziej doświadczonego byłaby miłym dodatkiem.

Pochodzę z niewielkiego 70tyś. miasta, całe życie spędziłam w bloku z malutkim balkonem, po wyjeździe zagranicę też wynajmowałam raczej pokój, a potem mieszkanie z narzeczonym, więc perspektywa zamieszkania w domu z mnóstwem zieleni wokół wydawała mi się świetna. Mogłabym w końcu mieć zwierzaka, wynajmując jakiś kącik to prawie niemożliwe. Wyliczałam sobie w głowie wszystkie plusy, podobała mi się ta idea.

Wcześniej widziałam ten domek tylko na zdjęciach, wrażenie mega. Dopiero niedawno pojechaliśmy tam z narzeczonym na długi weekend. Wróciłam z wycieczki z mówiąc delikatnie mieszanymi uczuciami, zachwyt ustąpił miejsca panice. Przede wszystkim ten dom znajduje się na zupełnym odludziu, nie ma nic w promieniu kilometra, już zjeżdżając z autostrady widać budynek stojący pośrodku niczego, żadnych sąsiadów, budynków gospodarczych, jedynie pastwiska i czyjeś krowy, a i to też nie tak zaraz obok. Nie ma też żadnego płotu, murku. Zjeżdża się z głównej drogi i wąską dróżką podjeżdża zaraz pod dom, nie ma bramek, jakiegoś domofonu, no nic! Wyobrażam sobie, że ktoś mógłby sobie spokojnie podejść niezauważony i wejść otwartym oknem.

Druga rzecz dom jest stary i pełen dziwnych dźwięków. Z jednej strony absolutna cisza, bo jak wspomniałam nie ma nic dookoła, a z drugiej cały czas tu coś trzeszczy, tam skrzypi. Pół nocy nie spałam, bo wydawało mi się, że ktoś się czai za oknem (sypialnia na parterze, a jakże) a potem słyszałam kroku tuż za drzwiami. TZ twierdzi, że to normalne, że podłoga sobie skrzypi jak chce. Dźwięki się niosą w jakiś dziwaczny i nielogiczny sposób. Nagle słyszę jak jego matka bierze prysznic w drugiej części domu, a słychać jakby była w pomieszczeniu obok.

Po kilkudniowym pobycie tam stwierdziłam, że dom jest straszny i w dodatku niebezpieczny. Starałam się zasugerować mojemu narzeczonemu, że nie czuje się komfortowo w jego domu, ale on moje narzekania bagatelizuje mówiąc, że po prostu jestem przyzwyczajona do miejskiego hałasu i przejdzie mi. Trochę też mnie martwi scenariusz, że on sobie pojedzie do pracy, bo planuje nadal dojeżdżać tę godzinkę do miasta, a ja zostanę sama w tym domu, gdzie nie ma co robić ani z kim. Mam samochód i do pracy dojeżdżam nieraz dłużej niż godzinę, więc sama odległość nie jest taka straszna, tylko to otoczenie. Boję się, że będę się tam dusić. Nie wiem co mam myśleć. Na razie przetrawiam mój pobyt tam, staram się wyliczyć za i przeciw. Zwierzyłam się koleżance i stwierdziła ona, że przesadzam, na pewno się przyzwyczaję i sama mówiłam jak mam dość tego ciągłego miejskiego hałasu, wiecznych korków, całej tej gonitwy. Co byście mi radziły w tej sytuacji? Planowaliśmy się przenieść tam po ślubie, czyli jeszcze cały rok przed nami, z drugiej strony czas leci szybko i ani się obejrzę już będzie czas na ostateczną decyzję.

Aha, i dodam tylko, że rodzina narzeczonego nie posiada żadnego żywego inwentarza, więc odpadają różnego typu prace przy domu.
Marrgota jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując