Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 13
|
Dot.: Języki czy logistyka?
Dziękuje bardzo za wypowiedzi. Wole wersje praktyczna a studia językowe wydają mi sie mimo wszystko bardziej takie bo zawsze mi coś w głowie zostanie a nie siedzenie na wykładach z logistyki i słuchania ekspertów od pisania prac naukowych co nijak w sporej części mi sie nie przyda i znając mnie w pewnym momemencie zaczęłabym olewać A o tym, że po filologii czeka mnie tylko przyszłość w edukacji to słyszałam. Moja mama ma znajomą polonistkę która mi bardzo odradzała filologie, ale chyba co innego jest studiować język ojczysty, a co innego jakiś inny. Dla mnie polonistykę była by już w ogóle stratą czasu, ale co kto woli. Denerwuje mnie tylko to, że nagle wszyscy super dobrze mnie znają i wiedza na co powinnam iść i do czego mam predyspozycje. Dobrze, że moja mama za mną stoi, bo po moich argumentach doszła tylko do wniosku, że czasem nie warto słuchać innych. ��
Ah, przypomniałam sobie jeszcze jedna dziewczynę, w tym roku kończyła licencjat na rosjanoznastwie... Czy jakoś tak. Chwaliła sie jeszcze przed dostaniem dyplomu z uczelni, ze poprawiła maturę podstawową z rosyjskiego na 95% i że może będzie pisać rozszerzenie za rok... Po trzech latach licencjatu, gdzie w ogóle doszła do wniosku, ze to jak filogia rosyjska normalnie. Mówiła, ze studia językowe to strata czasów, 'słuchaj sie rodziców dziecko, bo ja nie zrobiłam tego i żałuje, teraz sie przenoszę na magisterkę z ekonomii' - dosłownie. I wmawiała mi jeszcze, ze lingwistyka stosowana to najgorsze zło, bo bez certyfikatów z języków, które na tymże kierunku bym studiowała, nie ma sensu, bo panuje przekonanie, ze po lingwie liźnie sie podstawy obu języków i że jak ktoś będzie szukał nauczyciela od korków - odpowiadając na mój argument, ze mogłabym sobie może w wolnej chwili ogarnąć coś, żeby sobie dorobić - doszła do wniosku, ze szybciej wezmą po takim rosjanoznastwie, bo jest lepsze znajomość języka. Po tej rozmowie ręce mi opadały, ale jedyne do czego doszłam to, ze na UG nie ma chyba najwyższego poziomu jeżeli są ludzie typu tej dziewczyny.
Żałuje tylko ze w ogóle sie wachałem przez rok w sumie przez te wszystkie rady bo nie jestem wcale pewna pisania rozszerzenia z niemieckiego. Myślałam ze wezmę matme rozszerzona, a z niemieckiego podstawę, ale czuje ze R z matmy odpuszczę, bo to nie ma już większego sensu. Lepiej jak podstawę w miarę dobrze napisze i wystarczy jakbym wpadła jeszcze na jakiś inny genialny pomysł i wyszło ze jednak jest mi potrzebna. 
Z angielskiego nie mam braków bo od lipca z korepytatorka zaczęłam w sumie powtórki a niemiecki.. Druga korepytatorka mówiła mi ze z podstawą powinnam sie dostać bo i tak miała mnie pocisnąć bo niby nie wyobraża sobie żeby ktoś od niej napisał na mniej niż 90% Zreszta w UW nawet nie celuje bo nie mam ochoty wyprowadzać sie do Warszawy i w sumie chciałabym na UMCS, bo słyszałam ze poziom w miarę a ja mam godzinkę drogi do Lublina i raczej na pewno łatwiej się dostać.
Ale nie wiem co z tym rozszerzonym niemieckim. Kusi mnie, bo w sumie nie da się nie zdać przedmiotu dodatkowego, jak zacznę więcej robić, to potem będę miała do nadrabiania mniej i może mnie to jakoś zmotywuje.
Z drugiej strony jak rozszerzenie sie liczy razy dwa w porównaniu do podstawy, to jak ktoś pisze na mniej niż 50% to R, to sie nie opłaca i chyba boję sie reakcji mojej germanistki ze szkoły i tej korepytatorki, bo z tą druga ledwo kończę repytatorium do podstawy, które zaczęłam w zeszłym roku. Spoko babki, ale nie wiem głupio mi tak jakoś, bo wiem ze w 7 miesięcy nic chyba sensownie nie ogarnę, a ja nie czuję, żebym mogła porwać się ę na poziom wyżej, bo wiem, ze miedzy jednym a drugim jest przepaść, a ja czuję jakbym za miało umiała, żeby w ogóle o tym myśleć.
He, problemy maturzysty, byle dotrwać do tej matury i zapomnieć jak najszybciej jedynie mam nadzieje, ze mi to jakoś wypali, bo na normalną filologie nie chce za bardzo iść.
Edytowane przez cro2
Czas edycji: 2016-09-19 o 22:18
|