Witam się z łóżeczka, bo mnie jakieś dziadostwo próbuje rozłożyć chorobowo, więc Tż kochany zarządził dziś intensywne leżakowanie i kurację domowym rosołkiem jego produkcji-a robi fenomenalny, mniam
Jak normalnie nie miewam koszmarów, to dziś mnie dojechało-śniło mi się, że grzecznie przyjechałam na patologię, a tu nagle przeskok czasowy i uświadamiam sobie na tejże patologi, źe ja juz jestem po porodzie, ale niczego nie pamiętam, nie mam śladów po cc, tylko widzę, ze brzuszek pusty. W międzyczasie przyjeżdża Tz tak samo zszokowany jak ja, no i tak biegamy po szpitalu, ja krzyczę, gdzie jest moje dziecko, oczywiście nie ma nikogo z personelu, jeszcze jacyś zombiopodobni pacjenci za mną się snują i obleśnie kaszlą, bleee, ależ mnie wymęczylo...
Dobrze, że kot wyczuł, źe cos jest nie tak ze mną, pacnęła mnie ogonem puchatym po buzi i obudziła. A potem ułożyła się wzdłuż mnie i uspała mruczeniem

rzadko die jej zdarza, żeby do mnie przyszła, a juz takie akcje są w ogóle rzadkością
Tak więc zdrówka wszystkim życzę
