Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-04
Wiadomości: 11
|
Moja dziewczyna zerwała twierdząc, że boi się związku.
Witam !
Przechodząc bez zbędnych słów od razu do tematu:
2 dni temu zerwała ze mną moja dziewczyna. Postanowiliśmy być razem na początku lipca. Kręciliśmy ze sobą w ciągu roku szkolnego (I rok studiów) i tak się nieszczęśliwie złożyło, że postanowiliśmy być razem przed samym rozjazdem do domów więc spotkaliśmy się tylko raz jako para (to na tym spotkaniu zgodziła się, żebyśmy spróbowali ze sobą). Niestety podczas 3-miesięcznych wakacji nie spotkaliśmy się ani razu bo kiedy ja byłem na wakacjach, ona była w pracy potem ona na wakacjach, ja w domu. Do tego doszła jeszcze u nas nauka na wrześniowe poprawki i spotkaliśmy się znów dopiero 2 dni temu. Jednak nie było już tak samo jak wcześniej. Widziałem, że jakoś tam stara się, ja też się starałem ale po kinie, w którym byliśmy wolała już iść do domu. Choć sama to wyjście zaproponowała. Podczas wakacji dopadło ją jak to ona nazwała "podłamanie psychiczne". Wieżę jej, bo pytałem ją o to wcześniej. Jak pisałem to ze mną rozmawiała ale nigdy ona pierwsza nie napisała w końcu mnie to wkurzyło i poważnie porozmawialiśmy. Wtedy mi to powiedziała, przepraszała za to, mówiła, że jest jej jakoś strasznie źle i nie wie dlaczego. Mówiła, że nie ma to związku ze mną. Wyłączyła wszystkie telefony, fejsbuki i starała się odciąć od świata. To prawda bo rzadko ją na FB widziałem. Prosiła, żebym dał jej czas na uporanie się ze swoimi myślami. Co miałem zrobić, oczywiście się zgodziłem. No i kiedy w końcu się spotkaliśmy te 2 dni temu, w drodze do domu wziąłem ją na chwilę na ławkę. Zapytałem co się stało. Co jest nie tak. Czyj jest coś co chciałaby mi powiedzieć. Powiedziała, że nie. Po chwili namawiania na zwierzenia powiedziała jednak, że boi się związku, bliskości, że ją to przeraża. Powiedziałem jej: "Nie chcesz, prawda?" Powiedziała, że no na razie nie. Wracając do domu zamieniliśmy już może tylko ze 3 zdania. Nie byłem w stanie rozmawiać. Mówiła mi, że to nie przeze mnie, że po prostu się boi. Przepraszała mnie jednak ja już poza odpowiedzią "Nie" na jej pytanie: "Okropna jestem, co ?", nic więcej nie powiedziałem. Kiedy odprowadziłem ją i już sam wracałem do domu dostałem od niej esesmanna (jak ja to mam zwyczaj określać ), w którym prosiła, żebym napisał jak dotrę do domu i uwierzył, że to na prawdę nie z mojego powodu i zasługuję na coś lepszego. Zastrzegła sobie, że to nie był "cytowany tekst". Nie uwierzyłem bo wiadomo jak to jest z tekstem typu "zasługujesz na kogoś lepszego". Nie odpisałem jej tak jak prosiła. Dopiero następnego dnia wieczorem napisałem mówiąc w skrócie, że jej nie wierzę, że najpierw wstydzi się iść pod rękę, chce wracać do domu a potem twierdzi, że zasługuję na lepszą. Powiedziałem, że sam wiem kto jest dla mnie najlepszy, że to ona nią była ale nie odpowiadam jej jako facet i się rozmyśliła ale nie chce tego powiedzieć. Zapewniła mnie jeszcze raz, że mówi prawdę, że jest i była ze mną szczera. Mówiła, że zawsze jak ktoś chciał się do niej zbliżyć to uciekała bo boi się bliskości, że nie jest jeszcze gotowa na związek. Zapewniała, że starała się przełamać. Chciała, żebym jej uwierzył. Możecie mówić co chcecie ale ja jej wierzę bo ona nie jest kłamczuchą. Jest grzeczną, spokojną, miłą dziewczyną. Trochę ją już znam. Wiem też, że nie poznała nikogo w wakacje i ten cały przewrót nie jest z powodu innego chłopaka. (mówię tak na wszelki wypadek, żeby od razu odeprzeć diagnozy tego typu). Ze swoją najlepszą koleżanką też się pokłóciła bo tamta też była zła, że jest olewana więc wszystko przez te jej rozkminy w głowie, z którymi chciała się uporać. W obliczu tych naszych ostatnich "wyznań" poprosiłem ją o jeszcze jedną rozmowę w 4 oczy. Powiedziała, że się postara i da mi znać ale na razie musimy ochłonąć. Chcę jej powiedzieć, żeby się nie bała, że będę przy niej, będę ją wspierał, nie pozwolę skrzywdzić. Żeby nie rozwiązywała swoich problemów sama tylko mówiła o nich i dała sobie pomóc. Chcę zapewnić ją po raz kolejny, że mi na niej bardzo zależy, że jest dla mnie wyjątkowa i jedyna i ostatecznie poprosić żebyśmy zaczęli wszystko od nowa, powolutku, bez żadnego stresu i nacisków. (chociaż nigdy na nią nie naciskałem) Co o tym wszystkim sądzicie ? Czy warto, czy to ma szansę powodzenia ? Można coś jeszcze uratować ? Nie wiem skąd jej się to wzięło. Gdybym wiedział, że nie jestem dla niej wystarczający to bym tego nie pisał tylko dał jej spokój no ale ona jak już wspominałem, twierdzi, że to nie przeze mnie. Ona jest z normalnej, dobrze sytuowanej, kochającej się rodziny. Żadna patologia. Miała wcześniej jednego chłopaka ale mówiła, że zerwał z nią. Może boi się powtórki ? Nie wiem.
Do tych, którzy to wszystko przeczytali - jesteście moimi bohaterami
|