|
Dot.: Palenie marihuany
Myślę, że zareagowałabym stanowczo i zupełnie inaczej niż większość osób w tym wątku.
Sama praktycznie nie stosuję żadnych używek: nie palę papierosów, nie biorę żadnych narkotyków, alkohol zdarza mi się bardzo okazjonalnie i to raczej w małych ilościach (jakieś smakowe piwa, bo nie przepadam za tradycyjnymi, kosztowanie nalewek lub likierów w niewielkich ilościach). Nie piję po to, żeby się upić. Potrafię się dobrze bawić na trzeźwo.
Dlatego nie wyobrażam sobie bycia w związku z mężczyzną, który nie stroni od używek. Mogłabym ewentualnie przymknąć oko na papierosy, chociaż zapach na pewno by mnie drażnił. Alkohol na jakiejś imprezie, raz na ruski rok - spoko, nie ma problemu, o ile są to rozsądne ilości (bez rzygania pod stołem czy przewracania się po dwóch krokach).
O narkotykach w ogóle nie ma mowy.
Gdybym dowiedziała się, że mój facet pali trawę pewnie zastanowiłabym się nad tym związkiem. Nie miałabym już do niego takiego zaufania, a związek bez zaufania... no cóż.
|