Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Grupa wsparcia chorujacych przewlekle(ktorych lekarze czasem maja w nosie)...
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2008-02-19, 11:56   #2
ukrycior
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 9 504
Dot.: Grupa wsparcia chorujacych przewlekle(ktorych lekarze czasem maja w nosie)...

Uroczyście przeystępuję do tego wątku.

Olewkę lekarzy znam aż za dobrze.

W wieku lat 17 zaczęło dziać się ze mną coś nie tak. Wyrosly mi wielkie węzły chłonne pod uszami i nad. Żeby tylko wyrosły, to byłby pikuś. Ale one rwały, szarpały, nie dawały mi żyć. Wylądowałam z tym prywatnie u laryngologa. Zaczęło się sprawdzanie: uszu, zębów, gardła, zatok, ew. gruźlicy, nowotworów łącznie z białaczką, a nawet HIV. Bezowocnie. W końcu pan dr dał mi skierowanie na dzienny pobyt na oddziale i biopsję węzłów. Lekarz, który wykonywał biopsję wyśmiał mnie. Tak jakbym sama siebie kierowała. Wyśmiał mnie, że on nie ma tu z czego wycinka pobierać, że tu ludzie przychodzą z węzłami wielkości drugiej głowy... dziś przychodzi mi na myśl, że trzeba było poczekać, aż urośnie... Wyniki wskazały na chroniczne zapalenie węzłów chłonnych nieznanej etiologii. Dostałam 4 dawki szczepionki uodporniającej. Polepszyło się. Węzły się powiększały, ale przestały boleć.
Niczego nieświadoma poszlam na studia i zaczęło się. Zaczęłam tyć, lawinowo, przeokropnie. Winę zwalałam na siedzenie nad książkami. Stałam się odludkiem, cierpiałam, ale winę brałam na siebie. Lekarze, d których chodziłam z róznymi dolegliwościami potrafili zdobyć się jedynie na ohydne uwagi, nie licujące z tym zawodem, ale żaden z nich nie zasugerował mi, że może być coś nie tak. W wieku lat 23 nie wytrzymała moja mama, która siłą zaciągnęła mnie do pani docent endokrynolog. Już na pierwszym usg okazało się, że mam Hashimoto, co potwierdziły późniejse badania hormonów tarczycy i przeciwciał. Podobnie jak Szpiega, nie poinformowano mnie, co się wiąże z tą chorobą. Dostalam sporą dawkę Letroxu, poza tym zupełnie w ciemno bez badań metforminę w końskiej dawce. Potem potworne skutki uboczne, żyć się nie dało, dawkę metforminy zmniejszono, zostałam skierowana na oddział z podejrzeniem chroby Cushinga, którą za pomocą hamowania wykluczono (też ciekawe, że w tym szpitalu wypełniłam już ankietę przed badaniem rezonansem, siostra przyjechała po mnie wózkiem, żeby mnie zawieźć na rezonans głowy i dokładnie w tym momencie dostałam wypis do rączki). Dalsze leczenie, wahania wagi, tarczyca niby ustawiona ale dzialo się źle nadal. W początkowej fazie schudłam 30 kilo po lekach, potem tyle samo do przodu, wysypy trądziku, w ogóle jakieś dziwne rzeczy. Miałam dość płacenia za wizytę z usg prywatnie 250 zł w mieście oddalonym o 3 godz. jazdy, znalazłam endokrynologa na miejscu, prywanie, bo żaden państwowy nie był polecany. Pan dr skierował mnie do siebie na oddział, porobił jakieś badanka, wypisał. Potem znów zapisał na oddział, zrobił tomograf jamy brzusznej, wypisał. W międzyczasie podwyższona prolaktyna. Robili mi biopsję tarczycy w szpitalu. To był jeden z największych koszmarów, jakie przeżyłam w życiu. Mam strasznie małą tarczycę, więc mimo kontroli usg rzeźnik nie lekarz przbił się na wylot naruszając przy tym nerw twarzowy. Lekarz trzymający głowicę usg przeklął pod nosem, było źle. Wierzcie mi, na oddział wróciłam ze sparaliżowaną lewą częścią twarzy. Lekarze dostawali kota, nie wiedzieli, co mi podawać, bo mogło mi tak już zostać. Udało się, skurcze puściły. Chodziłam dalej do pana dr, który wymyślił mi chorobę: zespół nadnerczowo-płciowy. Napiszę tylko w skrócie, ze charakteryzuje się on cechami obojnaczymi, a ja wyglądam wszędzie jak 100% kobieta. Moja pani gin wyśmiała diagnozę, ale lekarz się uparł i przez półtora roku brałam małe dawki dexamethasonu, który zamiast mi pomóc, spowodował dalsze tycie i wręcz puchnięcie. Jak poszłam do endo poskarżyć się na odczuwane duszności w gardle, to powiedział, ze mam globus histericus, za bardzo się nad sobą trzęsę. Tak, tylko, ze tego typu gula jest charakterystyczna dla Hashi... co musiałam sama wyczytać. Po czym pan dr poinformował mnie, ze Hashi jest autoimmunologiczne i w każdej chwili mój organizm może zacząć niszczyć inny organ. Np. jajniki albo nadnercza. Tak to sobie lekko powiedział i pozostawił mnie z tą wiedzą lekko załamaną. Zmieniłam lekarza, chodziłam do niego w ramach dodatkowego ubezpieczenia medycznego, ale jak zobaczył historię moich chorób to odmówił leczenia na PZU i zaczął mnie leczyć prywatnie. Zapisał mi takie badania ambulatoryjne (prywatnie!!!), że 300 zł to mało, zasugerował też zrobienie mi rezonansu głowy prywatnie. Tak, a ja na pieniądzach śpię... Przyszłam na wizytę kontrolną, cały czas pytał o nie wykonaną przeze mnie diagnostykę. W końcu powiedziałam mu wprost, ze mnie na to nie stać i zrobię wszystko, choćbym miała skonać, żeby zapisać się do niego na NFZ (przyjmuje raz w tyg. kilka godz). No to się zmieszał, powiedział, ze na NFZ koszt porady nie pokryje kosztów takich badań i dostałam skierowanie do szpitala. Jestem właśnie po. Czekam na wyniki jeszcze jakieś 4 tyg. Miałam badaną insulinę, więc podobnie jak Szpieg boję się insulinooporności i walki z całym tym systemem, gdzie profilaktykę mają gdzieś. Powróciła hiperprolaktynemia, czekam na resztę badań, będzie decyzja o rezonansie. Do tego wykluczyli mi zespół nadnerczowo-płciowy. Phi, kay głupi by go wykluczył. Mam za to potwierdzony zespół polimetaboliczny.

Boję się. Jestem gruba. Diety redukcyjne nie działają. Od 14 lat jestem wegeterianką, wszyscy, którzy mnie znają dobrze, wiedzą, że moja waga nie wynika z obżarstwa. Zresztą otyłość prostą wykluczono, dlatego nikt nigdy nie proponował mi bypassów żołądka ani meridii. Jestem załamana, zaakceptowałam to, ze jestem chora przewlekle, że trudno diagnozować moje schorzenia. Ale wiecie co przeraża: walka z systemem jak u Kafki i brak jakiejkowlwiek wyciągniętej dłoni ze strony lekarzy. Nic, zero wsparcia, a cały praktycznie czas leczę się prywatnie...

Mamy już dośc, prawda Szpiegu?
ukrycior jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując