Napisane przez moniquezet
Nawet nie wiem od czego zacząć. Mam 21 lat i prawda jest taka, że przez ten cały czas nie zrobiłam w swoim życiu nic co można uznać za sukces/dobrą decyzję. Wcześniej nie widziałam w sobie problemu, po prostu szłam przez życie dalej pchana przez system edukacyjny. Gimnazjum, liceum, matura. Po maturze studia. Ale jakie? Nigdy nie miałam żadnych pasji, większych zainteresowań czy predyspozycji. Z żadnego przedmiotu nie byłam dobra, zawsze przeciętna. Wybrałam kierunek w ciemno, okazał się totalną pomyłką. Zrezygnowałam co wiązało się z ogromnym rozczarowaniem rodziców. Wybrałam inny, bardziej przyszłościowy, można powiedzieć że patrząc po liście przedmiotów miałam wrażenie że to coś co może mnie zainteresować. Częściowo tak jest, ale kilka ważnych, podstawowych przedmiotów mnie przerosło. Jest to kierunek związany z przedmiotami ścisłymi, z których nigdy orłem nie byłam ale miałam nadzieję, że poświęcając dużo czasu na naukę uda mi się je zaliczyć. Tak się nie stało, jestem na drugim roku ale w ciągu miesiąca muszę zdać 3 egzaminy, inaczej wrócę na pierwszy rok. Uczę się, ale i tak mi się wszystko miesza. Czuję, ze nie dam rady zaliczyć aż takiej ilości egz, zostało mi za mało czas a ja w kółko powtarzam ten sam materiał. Do tego muszę uczyć sie na bieżąco przedmiotów z drugiego roku, z których połowa jest dla mnie tak samo trudna. Każde ćwiczenia to dla mnie stres, jestem najsłabszą osobą w grupie. Przez to ciągle chodzę zestresowana, mam problemy ze snem. Kompletnie nie wiem co teraz zrobić. Jeśli jakimś cudem uda mi się zdać zaległe egzaminy, boję się, ze i tak nie uda mi się dotrwać do końca studiów. Nie zdam - kolejny rok w plecy. Jeśli zrezygnuję z kierunku, to tym bardziej, trzy lata do tyłu. Zresztą nawet nie wiem, czego mogłabym teraz spróbować. Do tego dochodzi strach, wstyd przed rodzicami. Tracąc kolejny rok bardzo ich zawiodę, dla moich rodziców nieskończenie studiów to jest tragedia. Już i tak im trochę wstyd, że jestem rok do tyłu. Moje kuzynki i kuzyni kończą właśnie bezproblemowo można by powiedzieć prestiżowe studia. A im trafiła się taka córka która żadnego kierunku nie potrafi skończyć. Bardzo żałuje, że nie mogę spełnić ich oczekiwań. Najbardziej szkoda mi mojej mamy, bo wiem że jej bardzo na tym zależy a ja prawdopodobnie szykuję jej kolejny zawód. Nie wiem jak spojrzę jej w oczy. Pierwszym moim pomysłem, w przypadku niezdania roku była wyprowadzka, wynajęłabym pokój za oszczędności, poszła do pracy na cały etat a od przeszłego roku na studia zaoczne, najprostszy kierunek. Ale i tak boję się, ze nie dałabym rady pracować i studiować jednocześnie. Zostać w domu jednak tez bym nie potrafiła. Z drugiej strony nie wiem czy jest sens znowu zaczynać studia, zresztą kto mnie zatrudni do poważniejszej pracy widząc trzyletnią przerwę miedzy studiami a maturą? Nie chcę do końca życia pracować za kasą i ledwo wiązać koniec z końcem. Nie mam też żadnych predyspozycji by odnieść sukces bez studiów. Niektórzy moi znajomi są świetnymi przedsiębiorcami, mają głowę do zarządzania, studia nie były im potrzebne by zdobyć fajną pracę. Ja nie jestem kreatywna, nie mam żadnego talentu. Kiedyś myślałam o tym, żeby zostać kosmetyczką. Lubię dbać o wygląd i możliwe, że bym sie w tym odnalazła. Ale do tego trzeba mieć zdolności manualne, takich też nie posiadam. Zresztą teraz gdy jest możliwość studiowania kosmetologii, zwykły kurs czy szkoła policealna raczej nic nie dają. A na studiach z kosmetologii jest za dużo chemii, z której nie zdawałam matury a liceum skończyłam z 2 na świadectwie. W życiu prywatnym tez mi się nic nie układa. Mam małe grono znajomych, przyjaciółki z dawnych lat straciłam, a te które zostały mają swoje życie i co raz mniej czasu. W miłości tez szczęscia nie mam, nigdy nie byłam w poważniejszej relacji. Były jakieś epizody, ale nic większego z tego nie wyszło. Ciężko mi znaleźć kogoś przy kim czuje się swobodnie, zresztą nie poznaję zbyt wielu facetów. Przeżyłam dwa większe zawody miłosne i teraz boję się, ze znowu ktoś mnie zrani. Zresztą ciężko mi zawierać nowe znajomośi. Kiedyś byłam bardzo nie śmiała, przeszło mi to, ale i tak nie mam swobody zawierania kontaktów, pierwsze wrażenie robię raczej negatywne, chociaż nie wiem jaki jest tego powód. Nie jestem gadułą ale zawsze staram się być miła. Wiele osób po poznaniu mnie uważa, że jestem trochę dziwna (opinia powtórzona przez znajomych, a kilka razy ktoś powiedział mi to wprost). Nic mi już nie sprawia radości przez 99% czasu czuję się zdołowana. Nawet nie wiem jak to określić, ale nie widzę w niczym sensu. Potrafię cały czas wolny spędzić przed ekranem laptopa, nie robiąc nic konkretnego, przeglądając zdjęcia bo nie mam siły zrobić nic innego. Nie mogę się skupić na książkach czy filmach. Owszem, wychodze czasmi do ludzi, ale zmuszam się do tego. Potrafię wyszykować się ale przed wyjściem z domu stwierdzić, ze wlasciwie po co to? Nie mam żadnego celu w życiu. Próbowałam rożnych rzeczy ale nic mnie nie zatrzymalo na dłużej. Miotam się w tym wszystkim, wlasciwie nawet nie wiem po co to wszystko napisałam. Wiem, ze to wszystko moja wina i nie oczekuje pocieszenia czy rozgrzeszenia. Musialam to z siebie wyrzucic, nawet nie mam komu opowiedzieć bo wstydze się swojej beznajdziejności. Wiem, że powinnam się ogarnąć ale nie wiem jak. Chciałabym, żeby ktoś był w koncu ze mnie dumny, żeby cos mi wyszło.
|