Dot.: Urodzone w 1989 :) cz. IV
Dziewczyny to mój przełomowy dzień.
Dowiedziałam się o czymś, co albo mnie zabije albo uratuje.
Umówiłam się z byłym Tżtem, żeby z nim porozmawiać, wyżalić się, bo ostatnio strasznie mi ciężko. Uważam go nie tylko za byłego chłopaka ale i przyjaciela. Wyżaliłam mu się, on pocieszył mnie i powiedział, że nie mogę tak nisko się oceniać, że jestem super dziewczyną i muszę w to zacząć wierzyć, że gdyby tak nie było to nie byłby ze mną. I że mam nie myśleć, że rozstaliśmy się przez to, że jestem niewystarczająca tylko po prostu nam nie wyszło. Powiedział, że jak dla niego to mam idealny charakter tylko było za dużo problemów i krzyków. Na koniec poprosiłam, żeby mi powiedział to co miał zamiar kiedyś na gadu. Zaczął się miotać, że nie wie czy chce mi to powiedzieć itd. W końcu sama zapytałam czy się z kimś spotyka. Powiedział, że tak... Czułam jakby piorun we mnie strzelił w pierwszej chwili. Zaczęłam pytać o szczegóły itd. Powiedział jak ją poznał, że byli w kinie, że w sobotę u niej był, że jest fajna ale wkurza go to, że ciągle w niej szuka czegoś ze mnie, że ona nie ma tych cech które on lubił, które były we mnie i że nie widzi w niej tego 'czegoś'. I wiecie co wtedy poczułam? Ulgę. Płakałam a jednocześnie czułam się dumna. Poczułam się naprawdę dowartościowana. Nie mogę już zrobić nic. Nie wiem czy z nią będzie czy nie, on sam tego nie wie. Teraz to wywołuje u mnie uśmiech na twarzy, już nie płaczę, chociaż jak mi to powiedział, czułam jakby ze mną zrywał dla innej. Nie wiem jak będę się czuć za parę dni. Pewnie będzie mi źle jak będę myśleć, że ja siedzę sama w domu a on jest z nią, ale miło było mi usłyszeć, że szuka w niej moich cech...
__________________
Even the devil wouldn't recognize you! but I do.
|