|
Dot.: Grupa wsparcia chorujacych przewlekle(ktorych lekarze czasem maja w nosie)...
Melduję się. Koszmarnie mnie łapa boli, ale przynajmniej już wiem dlaczego. Poszłam dziś do ogólnego, powiedziałam jak jet, ona powiedziała, że z opisu wygląda to na stan zapalny i skierowała do ortopedy. U mnie w przychodni są kolejki na kilka miesięcy, na szczęscie mam ubezpieczenie medyczne w robocie, więc poszłam. Była godz. 11, o 12.20 miałam umówioną wizytę (ja tak chcę zawsze!!!). Był to miły starszy pan i na podstawie rentgenów jeszcze z listopada powiedział mi, że druty się zaczęły przemiszczać i od tego stan zapalny, trzeba je natychmiast wyjąć. Ja mu na to, że mam termin do szpitala na połowę listopada. Dziewczyny, facet zaczął kląć, wyzywać lekarzy, system, powiedział, ze on na to patrzeć nie może, że ludzie cierpią i zamiast im pomóc lekarze ich spychają do kolejek... Powiedział, że jeśli mam jakąkolwiek możliwość załatiwenia sobie tego po znajomości to trzeba to zrobić natychmiast (akurat mam), a jak nie, to mam jeszcze raz do niego przyjść i on mi to załatwi, bopatrzyć nie może, szydło mi się wbija w szpik kostny, lata i drąży dziurę w stawie (i to obu - łokciowym i nadgarstku). Dziś dzwonił mój kuzyn lekarz, ze jutro mam iść do ordynatora na ortopedię i oni mnie postarają się zoperować jeszcze przed świętami. Wiecie co - to jest naprawdę moje szczęscie, że akurat mogłam to załatwić, ale i nieszczęście ludzi, którzy wtyczek nie mają i cierpią. Ból jest okropny, walę ketonalu ile wlezie. Wczoraj siedziałam w nocy i wyłam na łóżku...
|