Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Rozstanie przez wigilię - spór.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2016-12-25, 18:58   #200
rembertowa
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 3 392
Dot.: Rozstanie przez wigilię - spór.

znakomity wątek, przeznakomity. Też czekam na wieści o finalnym rozwiązaniu sporu.

A po mojemu, to jest tak: jak dwie dorosłe osoby wchodzą w związek, to wchodzą w związek. To oznacza "my". To "my" staje się punktem odniesienia. Sformułowania w rodzaju "uszanuj moją decyzję", jeśli decyzja tyczy oczekiwanej bądź faktycznej części wspólnej, są nie do przyjęcia. A sposób spędzania świąt to jest część wspólna, a przynajmniej taką się w pewnym momencie (dla mnie: momencie, kiedy w związek wchodzą dwie dorosłe osoby) staje.

Można skupić się na rozwiązaniu problemu: czyli cztery godziny sprzątania z wigilii przekładamy na dni przedwigilijne, wstajemy cztery godziny wcześniej, żeby zrobić to, co trzeba zrobić, angażujemy do pomocy w kuchni wuja (w końcu na wigilii u chłopca Autorki mają być trzy osoby, a nie dwie), wreszcie: angażujemy do pomocy Autorkę. Przesuwamy kolację na 17, albo - jeśli żadną miarą nie da się rozdzielić cmentarza i kolacji, na 18.00. I wszystko gra i buczy, bo - co jakoś w ferworze dyskusji umknęło - rodzina Autorki dostosowała swoje plany i kolację wigilijną zamierzała jeść o 14. Autorka zadbała o zorganizowanie sprawy tak, żeby dało się pogodzić dwie imprezy.

No ale jeśli w ogóle sprawa, czy są dwie imprezy, czy każdy ma - i będzie miał, to przecież chłopiec Autorki zapowiedział - swoją, jest sprawą nierozstrzygniętą, to właściwie należy wrócić do pytania, kim dla siebie jesteśmy. Tu podpowiedzią może być to, co chłopiec sformułował: nie jesteśmy rodziną. Nie ma "my", są moje decyzje. I te decyzje będą obowiązujące nawet wtedy, kiedy na bycie rodziną będziemy mieli papier. To akurat chłopiec Autorki ujął nader jasno: wtedy także nie będzie tematu dwóch kolacji, bo mamusi się zostawić nie da, mimo że jest rodzeństwo i jest wuj.

Z chłopcami od "moich decyzji" nie się rozmawiać o przyszłości - bo oni nie rozmawiają, ale oczekują szacunku dla ich decyzji. Autorka, nie godząc się na wspólne mieszkanie (z co najmniej dziwnych dla mnie przyczyn, ale w gruncie rzeczy związki z chłopcami od "moich decyzji" są dla mnie dziwne w całej rozciągłości), podważyła niepodważalną decyzję. To ma karę - życie w zawieszeniu, bez pewności (te miraże zaręczyn prowokowane pytaniami o rozmiar pierścionka i chwilę, która trwa już 2.5 roku), z jasnym określeniem priorytetów i potrzeb. Ona się w tych priorytetach nie mieści.

Bo gdyby się mieściła, to chłopiec skupiłby się na rozwiązaniu tematu dwóch kolacji wigilijnych. A tak, mamy realizację jego wizji - nie jesteśmy rodziną, a jako nie-rodzina mogę mieć w zadzie twoją potrzebę okazania mnie swojej babci. Mogę mieć w zadzie twoje samopoczucie i twoje wyobrażenie, jak w twoim związku powinny po prawie czterech latach wyglądać święta. Bo to jest twój związek, a nie nasz. Żadne "my" nie istnieje. I istnieć nie będzie.

Ja bym się kierowała ku drzwiom.
rembertowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując