2008-03-13, 22:40
|
#3008
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 14 348
|
Dot.: Scent Bar II
Ja mieszkam na wsi, ale codziennie dojeżdżam do Warszawy do pracy. Bezpośrednio z mojej wsi odchodzą autobusy prywatne bądź pekaesy, ale aby dojść do przystanku, czeka mnie jakieś 15 minut spacerku w błocie, tak zwanymi "olszynkami", co do których krążą plotki, że to nawiedzone miejsce. Tuz przed olszynkami jest stawik i alejka, po obu stronach której rosły kiedyś wierzby boruty.
W najbliższym miasteczku (ok. 2 km spacerkiem) jest poczta, kawiarnie, dyskoteki, supermarkety. U nas poczty nie ma. Jest natomiast typowo wiejski sklep z morderczymi cenami i jeszcze dwa mniejsze prywatne sklepiki. Po jakiekolwiek inne zakupy typu buty, kosmetyki czy lekarstwa idzie się "do miasta". Mamy za to kościół, klub piłkarski i boisko sportowe, odgrodzone murem od lasu.
Nie jest to jakaś zapadła wiocha - są jeszcze stare i mało nowoczesne domki, ale od paru lat ludzie zaczynają się budować i remontować. Mamy więc dużo całkiem zgranych białych domków z ogródkiem, ale raczej nie takim z malwami - bardziej coś w stylu trawniczka z klombem, solidnym ogrodzeniem i pieskiem pilnującym.
A z tymi psami to jest tak, że jak wieczorem czy w nocy jeden pies na wsi zacznie wyć do księżyca, to momentalnie do akcji wkraczają wszystkie wsiowe burki. Nie wiem, czy to wpływ księżyca czy wioskowa psia mentalność, a może to echo odbijające się od lasu, dość, że jak obudzę się w nocy i słyszę to żałosne ujadanie od jednego krańca wsi do drugiego, to mam wrażenie, że mieszkam gdzieś w zapadłych ostępach leśnych, jak rodem z powieści
|
|
|