Małżeństwo mi się sypie
Witam, proszę przynajmniej o "wysłuchanie" mnie bo chyba oszaleje...
Moim probemem jest brat i bratowa męża - pijacy. Nie nazwę ich alkoholikami. To są zwykli pijacy którzy dzień zaczynją od puszki piwa. Sprawy tak jakoś się ułożyły, że my jak i oni w podobnym czasie wzięliśmy ślub i co gorsza zamieszkaliśmy niedaleko siebie. Godzina 6 rano - sms lub telefon od brata męża bo coś "pilnego" jest do zrobienia. Mąż oczywiście wracał wstawiony lub przynajmniej po jednym piwku i tak nie raz szedł do pracy. Weekend - chlanie od rana. Potrafili wypić 40 (!!!!) puszek piwa przez 2 dni. W końcu postawiłam ultimatum - albo my albo oni. W efekcie wyprowadziliśmy się aż za miasto, na tereny typowo wiejskie gdzie kupiliśmy dom z dziaką w stanie surowym który budowaliśmy dalej i już tu mieszkamy. Kontakty z bratem i bratową zostały ukrócone do minimum. Sprawy wróciły do normy - mąż bez brata nawet raz w miesiącu po piwo nie sięgał, tłumaczył, że pił bo to brat, bo ciężko było odmówić, bo dokuczał, że pantoflarz, itd. I przez rok mąż nie pił wcale.
Na wiosnę przeszłam prawie załamanie nerwowe. Zjawił się brat z bratową z informacją, że kupili sąsiednią działkę, że zamierzają rozpocząć budowę domu i będziemy mogli sobie piwkować i drinkować do woli. Nie dało się ich przekonać, wpłynąć na nich, bo jak? I tak powoli wróciliśmy do punktu wyjścia czyli mąż zaczął być proszony o pomoc na budowie co kończyło się alkoholem.
Dziś sytuacja jest moim zdaniem tragiczna. Mąż wraca z pracy i idzie do brata, tam sobie piją. On później wraca i oczywiście zaprzecza, mówi, że jest trzeźwy, że wypił tylko jedno piwo. Kiedyś już w złości po kolejnym tekście, że wypił tylko jedno piwo, pojechałam i kupiłam alkomat, więc te jedno piwo to ZAWSZE minimum 1 promil. Co się oczywiście przekłada na nasze życie bo przecież nie pójdę z nim do banku czy do sklepu kiedy od niego jedzie jak z browaru...
Jestem już wykończona całą tą sytuacją, przecież nie będę biegać za dorosłym człowiekiem i sprawdzać czy on gdzieś po kryjomu pije sobie piwko... Najgorsze jest to, że nikt mnie nie popiera, od nikogo nie mam wsparcia. Bo przecież mąż pracuje, zarabia, przynosi pieniądze do domu, nie bije, policja do domu nie przyjeżdża to w czym problem?
Wczoraj się pokłóciliśmy bo chciał po pijaku jechać po teściów. I od wczoraj się w domu nie pokazał, siedzi u brata, gdzie są teściowie. Teściowa przyszła, złożyła mi życzenia i powiedziała, że bardzo się mną rozczarowała bo z dobrego człowieka chce zrobić alkoholika. A prawda jest taka, że od tygodni nie ma dnia aby coś nie wypił...
Siedzę w domu i myślę, że zaszło to już za daleko...
|