Dot.: Małżeństwo mi się sypie
[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;68957406]Zwalasz winę za jego pijaństwo na osoby trzecie i usiłujesz wymyślić mu wymówkę na prowadzenie po alkoholu. Jak to nie jest tłumaczenie go, to ja jestem wielbłądem.[/QUOTE]
A na kogo mam zwalać winę? Jest brat - jest picie. Nie ma brata - nie ma picia. Sami są pijakami i z kogoś pijaka robią/zrobili. Mąż nie jest niewiniątkiem - gdybym wiedziała że jest tak bardzo podatny na wpływy brata z którym przyjdzie nam żyć przez płot to bym poważnie się zastanowiła nad naszym związkiem bo ostatnie co chce to użerać się z bandą pijaków. Ja już czas tłumaczenia go, analizowania - mam za sobą. Jak głupia latałam za nim jak za dzieckiem pilnując czy nie spotkał się przypadkiem z bratem, latałam jak głupia za nim z alkomatem, nie raz płacząć i prosząc aby ukrócił z nimi kontakty. Na chwilę obecną mam dość. Gdyby ktoś mi dziś zaoferował - daję ci rozwód - to bym to zrobiła bez mrugnięcia okiem. Niech sobie żyje z bratem, bratową, proszę bardzo. Nie mam w nikim wsparcia. teściowa po roku przyjeżdża i robi mi wymówki, że jestem zła, niewdzięczna, że niedoceniam jej cudownego, pracowitego, zaradnego syna bo robię z niego pijaka a on przecież gardzi alkoholem. Nie mówiac już o jego cudownym bracie. We mnie już dawno coś pękło. Przestałam prosić, starać się, naprawiać, ratować... Jakiś czas temu powiedziałam mu, że jeśli nie rozwiedzie się z bratem i bratowa to ja rozwiodę się z nim. Zostało mu 5 dni i co? Siedzę tu jak kołek a mąż ze swoimi towarzyszami od piwka gdzie indziej.
|