Rozeznanie
Zarejestrowany: 2002-03
Wiadomości: 990
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Cytat:
A jak wy odbieracie "Jungle"? Jestem bardzo ciekawa. Z tego co wiem, wiele osób traktuje go jako zapach wybitnie zmysłowy, erotyczny wręcz. Na mnie pachniał aseksualnie, ascetycznie wręcz...
|
nooo, ascetyczny to on na mnie nie jest. zapach mojego życia nie może być ascetyczny ale zacznijmy od początku.
Jungle Elephant objawił mi się po raz pierwszy jako delikatna ale żywa mgiełka zapachu w przedpokoju mojej dawnej przyjaciółki. właśnie weszłam do niej prosto z zimnego, styczniowego powietrza - jej dom przywitał mnie brązowym półmrokiem, mieszkalnym zapachem bezpieczeństwa zmieszanym z niesamowitą wonią kwiatów, roślin, pragnienia słońca, słodkiego życia. weszłam do pokoju, którego okno było niemal całkowicie zasłonięte przez rozrośniętą zieloność, i dalej czułam się jak w innej bajce - to było tak przejmująco różne od zimy za oknem, że musiałam natychmiast spytać, co to. od tamtej pory Słonik był moją obsesją, testowałam go przy każdej okazji i kupiłam go za pierwsze zarobione pieniądze - choc na mnie pachniał duszniej, niż na Agnieszce.
tak jak pisałam w recenzji, to dla mnie zapach życia. na mój własny prywatny użytek mógłby nazywać sie "dolce vita", bo takie właśnie uczucie we mnie wywołuje - beztroski, bogactwa, spokoju, pewności, radości, ciągłości życia - ale i nieuchronności, powtarzalności śmierci, która daje początek nowemu. jest rozbuchany, ekspansywny jak tropikalna roślinność, pragnący słońca ale pozostający w ciągłym półmroku. nie mogę więc nazwać go ascetycznym nie dość, że jest taki "pełen", to w dodtaku odczuwam go jako "brudny" zapach. utytłany ziemią, trawą... czy zmysłowy? nie. na zmysłowość jest zbyt blisko przyrody, chyba że ktoś zmysłowość widzi w parze ze zwierzęcością. słonik jest zbyt ciekawy, zbyt naładowany "sam w sobie", nie potrzebuje człowieka-nosiciela, żeby przyciągać. coraz bardziej właśnie takim go widzę - zapach - samoistny byt - bez właściciela, żyjący sam i dla siebie, jako upłynniona idea bogactwa dżungli. potężna, wibrująca energia (słoń? ) zamknięta w przepięknym, krzywym kawałku szkła.
Elephant to także najpiękniejsza i najukochańsza paczula jaką znam - bardzo słodka, lekko duszna i wilgotna, doprawiona cynamonem. nie znalazłam nigdy czegoś podobnego, i to też niesamowicie w Słoniku cenię - że jest nie do pomylenia z innymi.
w środkach masowego transportu czułam go zaledwie dwa razy, za każdym razem z odległości kilku metrów, i za każdym razem powalał na kolana, w tym jak najbardziej pozytywnym sensie. nikt chyba nie jest mi go w stanie obrzydzić - cóż, najwyraźniej zawiera składniki, które trafiają wprost do mojego układu limbicznego i natychmiast euforyzują 
był taki czas, że nie miałam go na półce - jakoś nie mogłam go używać, oddałam pełen flakon przyjaciółce, którą tym bardzo uszczęśliwiłam. czułam się jednak źle, nie mogąc głęboko zaciągnąć się tym żywotnym koktajlem. teraz mam swój flakonik, używam go bardzo rzadko ale często dla własnej przyjemności wącham korek - efekt jest za każdym razem ten sam - bezbrzeżny zachwyt... zamykam oczy, a wokół mnie kwiaty, liście, liany, równikowa flora i fauna. sfera żyjących istot, której częścią jestem - razem zwyciężamy entropię wrzechświata
|