Napisane przez martynka89
Dziewczyny, niejedna z Was tez glupotami sypie w tym watku. Alkoholikiem nikt sie nie urodzil. Skoro autorka mieszkala z nim przez 5 lat przed slubem i nie pil a po powrocie brata z zagranicy sytuacja zaczela sie zmieniac, to wniosek jest prosty. On wczesniej nie byl alkoholikiem, ale problem z asertywnoscia go do tej choroby doprowadzil. Nie potrafil, odmowic, bylo mu glupio. Bron Boze, nie mam zamiaru tlumaczyc tego czlowieka, ale nikt mi nie powie, ze towarzystwo nie ma wplywu na alkoholizm u niektorych osob. Pochodze z miejscowosci, gdzie sporo osob zmagalo sie z alkoholizmem i dobrze znalam tych ludzi. Znalam tez malzenstwo, w ktorym kobieta okazala sie alkoholiczka a jej maz byl porzadnym czlowiekiem, zagorzalym przeciwnikiem alkoholu (przed slubem nie wiedzial, ze jego zona miala problem z alko). W koncu ona go wciagnela w picie, jego znajomi i rodzina byli w szoku, po tym jak sie zmienil.
Moja kolezanka wziela slub ze spokojnym facetem, sytuacja podobna jak u autorki. Brat go poprosil o pomoc w remoncie domu. Gdy mial wolne weekendy, to chodzil bratu pomagac a ze brat za kolnierz nie wylewal i co roz mu piwko podsuwal, to sie uzaleznil. Niestety tak to dziala, regularne niewinne kilka piwek moze przerodzic sie w problem alkoholowy. Kolezanka sie rozwiodla, bo zaczelo sie od weekendowego picia z bratem a skonczylo na codziennym piciu po pracy.
W mojej rodzinie kobieta wziela slub z alkoholikiem (tez nie byla swiadoma problemu, bo to bylo za czasow, gdy ludzie ze soba przed slubem nie mieszkali a gdy sie spotykali, to zawsze byl trzezwy). Byl z zawodu kierowca, wracal z pracy i pil do wieczora, rano normalnie jezdzil do pracy, nawet jak byla jakas kontrola policyjna, to nigdy nie przekroczyl dopuszczalnej normy w wydychanym powietrzu, wiec wierze, ze autorki meza tez mogli nigdy nie zatrzymac.
|