Napisane przez Mientka
Hej, witam wszystkich.
To co przed chwilą przeczytałam mną wstrząsnęło.
Trzymaj się Ukryciorku, kochanie będzie dobrze, po operacji musi być tylko lepiej.
Trafiłam na ten wątek przypadkiem i dopiszę swoją historię.
Od dzieciństwa chorowałam ciągle jakieś infekcje i silne antybiotyki. W wieku 3 lat miałam pierwszą zapaść po penicylinie, kolejną jak miałam 8 i leżałam w szpitalu na gorączkę reumatyczną. Przed podaniem penicyliny najpierw robi się próbę czy można ją brać i u mnie próba wychodzi że tak, a potem przy podaniu wstrząs. Kiedy skończyłam 15 lat zaczęłam miewać duszności i trafiłam do szpitala gdzie wykryto niedomykalność zastawki mitralnej. Lekarze uznali że dusi mnie z serca, brałam leki ale nic nie było lepiej. Kiedy miałam atak duszności to przyjeżdżała karetka, zastrzyk i tyle. Lekarz rodzinny przepisał mi inhalator berotek i powiedział, że jak zacznie mnie dusić to mam sobie zażyć i zobaczymy czy będzie lepiej. I faktycznie było lepiej. Skończyłam liceum i poszłam na studia. Na pierwszym roku po sesji zimowej przyjechałam do domu strasznie przeziębiona i poszłam do przychodni w szpitalu, przy rejestracji zaczęło mnie strasznie dusić, zemdlałam. Ocknęłam się na izbie przyjęć i z izby zabrano mnie na wewnętrzny na salę R. Na R-ce leżałam dwa tygodnie, dusiło mnie strasznie, cały czas pod tlenem. Na trzeci dzień pobytu zaczęło mnie strasznie dusić, a że byłam podłączona do monitora to zaczął wyć alarm w monitorze i przybiegli lekarze i jeden zastrzyk, drugi , trzeci. Ordynator powiedział do takiego stażysty żeby mnie osłuchał, a on powiedział 'Borze tu nic nie słychać, czym ona jeszcze oddycha uszami'. I wtedy usłyszałam jak pani doktor mówi - zestaw do intubacji . I wtedy zaczęłam spadać w jakąś straszną przepaść.
Była ciemność i sen bez snów. Wtedy miałam pierwszą reanimację i podłączono mnie do respiratora. Ocknęłam się wieczorem, najpierw zaczęłam słyszeć, że ktoś chodzi, rozmawia, pielęgniarki zdawały sobie zmianę i słyszałam jak mówią, 'już jest lepiej, jest odłączona, ale musicie na nią uważać'. A ja nie mogłam nawet oka otworzyć, czy palcem ruszyć, żeby wiedziały że je słyszę.
W szpitalu spędziłam miesiąc. I dostałam skierowanie do pulmunologa. Poszłam, lekarz spojrzał na wypis wysłuchał co mi dolega i powiedział ,'a gdzie się pani tyle lat podziewała, czego nikt pani nie dał skierowania do pulmunologa, tu już lepiej nie będzie, może być tylko gorzej.'Zrobiłam jeszcze dodatkowe badania i w końcu miałam diagnozę - Astma oskrzelowa.
Zaczęłam drugi rok studiów i w zimie znowu się przeziębiłam. Znowu szpital, R-ka, zapaść po penicylinie. Mówiłam lekarzowi że nie mogę brać, kazał zrobić próbę, wyszła dobra więc kazał podać.
Przyszła pielęgniarka - pośladeczek proszę, ja mówię, ale to nie penicylina , ona - nie, nie. Zastrzyk, straciłam przytomność. Jak się ocknęłam to usłyszałam jak ordynator lekarza wyzywa, a on się tłumaczył że myślał że ja się zastrzyku boję i tak zmyślam, bo próba dobra wyszła. Po miesiącu wypisali mnie ze szpitala.
Jesienią miałam zacząć 3 rok studiów. Niestety we wrześniu trafiłam do szpitala i leżałam do końca października. Wtedy przewieziono mnie do kliniki chorób płuc i tam leżałam do świąt Bożego Narodzenia, wyszłam na Święta i wróciłam do kliniki 3 stycznia i przebywałam tam do 27 marca.
Na początku jak przyjechałam do kliniki, dostawałam leki, ale nic się za bardzo koło mnie nie działo.
Po tygodniu przyszedł dyrektor całej kliniki na obchód i zadecydował - jutro do domu.!!! Odstawić leki.
Po obchodzie przyszła do mnie pielęgniarka i mówi - dziecko ty dzwoń do domu, niech ktoś przyjedzie i porozmawia, z dyrektorem. A ja mówię, a o czym, przecież kazał mnie wypisać do domu. Przyszła oddziałowa i mówi - dziecko dzwoń do domu.
Potem przyszła do mnie pacjentka i mówi że słyszała że idę do domu i żebym zadzwoniła, niech ktoś przyjdzie z dyrektorem rozmawiać, a ja jeszcze zielona byłam w te klocki i mówię, a co to da jak kazał do domu to ona że to da się załatwić tylko nie za darmo. To ja się zapytałam, a ile ta rozmowa kosztuje. To ona że, bez 1000 złotych to się nie ma co pokazywać. To ja mówię że nie dam, a nie dam bo nie mam. Do wieczora nie dostałam żadnych leków, a w nocy jak mnie atak złapał to musieli anestezjologa wzywać i respirator.
Na drugi dzień jak się trochę przecknęłam to mówię do lekarki że miałam iść do domu, to ona jaki dom, pani zostaje. I zaczęło się leczenie i badania. Okazało się że, mam mukoplazmatyczne zapalenie płuc.
Pewnego dnia wieczorem przyszła do mnie pani doktor i mówi - że na tę mukoplazmę są w Polsce tylko takie antybiotyki na które ja jestem uczulona i nie mogą mi ich podać, ale mają francuski antybiotyk w próbach klinicznych który mógłby pomóc ale on jest bardzo toksyczny na nerki i może tak się zdarzyć że, mi uszkodzi nerki i będę miała dializy , a bez antybiotyku tej choroby nie da się wyleczyć i mam się do rana zastanowić czy podpiszę zgodę. Nie spałam całą noc, a rano podpisałam dokumenty.
Pomógł ten antybiotyk, ale faktycznie bardzo mnie po nim bolały nerki. Od tamtej pory mam od czasu do czasu atak kolki nerkowej - robiłam badania, wyniki dobre a nerki bolą.
Po pobycie w klinice wróciłam do domu i kolejne dwa lata swojego życia spędziłam w szpitalu. W pierwszym roku leżałam 12 razy w szpitalu z czego dni spędzonych w domu to było dwa miesiące, w kolejnym roku 13 razy w szpitalu. Wychodziłam ze szpitala na kilka dni, tydzień żeby zobaczyć jak ludzie żyją, popłacić rachunki. Szłam do domu z wenflonem i sama sobie w tym czasie robiłam zastrzyki dożylne.
Pomału lekarze wyprowadzili mnie z tego stanu i teraz nie muszę już ciągle brać zastrzyków. Mam inhalatory i tabletki.
No cóż, byłam parę razy pod respiratorem, miałam kilkanaście razy reanimację ale żyję i nauczyłam cieszyć się z małych rzeczy, że na przykład mogę pójść do parku i patrzeć na pływające kaczki.
Cztery lata temu okazało się że dodatkowo choruję na jaskrę. Leczę się i mam nadzieję że mój wzrok się nie pogorszy.
Myślałam że zawsze będę sama ale dwa lata temu poznałam mężczyznę mojego życia.
Przy Nim czuję się piękna, chciana i kochana.
Mam 32 lata i wierzę że teraz może być tylko lepiej i tak jest.
W sierpniu bierzemy ślub. Czuję się tak dobrze jak nigdy do tąd.
Nawet mój lekarz mówi że miłość mnie uleczyła.
Strasznie się rozpisałam.
|