Przyczajenie
Zarejestrowany: 2017-01
Wiadomości: 13
|
Co myślicie o tej relacji?
Hej! Laski, pomóżcie rozwikłać tę zagadkę 3 mce temu poznalam chłopaka na weekendowym wypadzie w góry ze znajomymi (kolega go zabrał ze sobą). Zaczęłam z nim rozmawiać i od razu "klik", znacie to byliśmy grupą około 10 osobową, ale on cały czas gdzieś tam się koło mnie kręcił, dużo rozmawialismy, dużo śmiechu. Widziałam, że mu się podobam, choć on mi wizualnie z początku nie koniecznie, aczkolwiek to klik...po powrocie z gór zaprosil mnie na fb, zaczęliśmy pisać, okazało się, że mieszkamy bardzo blisko siebie. Zaczęliśmy się spotykać, często, zaczął mi się podobać, były pocałunki, przytulanie, ALE. Wystraszyłam się, że dąży to w kierunku zwiazku, natomiast ja mam chyba lek przed zangazowaniem teraz, rok temu rozstałam się z chłopakiem, byl to bardzo burzliwy związek, psycholog pomagal mi się ogarnąć, nigdy mi się to nie zdarzyło. Ponad to ten chopak jest 3 lata młodszy, co też mnie na początku odpychalo, aczkolwiek po czasie okazało się, że jest odpowiedzialnym, myślący przyszłościowo facetem (on ma 24, ja 27 lat). Widziałam, że on się coraz bardziej angażuje, ja też, wiec nie chcąc go dłużej ranić po miesiącu powiedziałam, że może być z tego tylko przyjaźń, nic więcej. Był zawiedziony, mówił, że wydaje się, że wszystko idzie w dobrym ierunku, że go zwodze, co musze przyznać było chyba prawda, ale biłam się z samą sobą, że może zaryzykować? Dzień się nie odzywalismy, potem napisał pod byle pretekstem i znów zaczęliśmy się spotykać. Po miesiacu znow powiedzialam, ze nic z tego nie bedzie, mednak dalej sie spotykalismy, chore. Widujemy się sam na sam, zazwyczaj na mieście lub u mnie, nie byliśmy u niego co dało mi do myślenia, nie poznajemy sie ze swoimi znajomymi, bo niby jako kogo mamy się przedstawić? On mieszka z kolezanka w mieszkaniu, dwa osobne pokoje. Pomyślałam, że może jest coś między nimi, albo nie daj Boże są parą, po kolo 2 miesiącach, powiedzmy, że trochę się do niego wprosilam, żeby zobaczyć o co tam chodzi. Jego współlokatora była w domu, ale zaraz wyszła na noc do pracy, my uprawialismy seks pierwszy raz, zostałam na noc, poprosił mnie, ja też chciałam, na drugi dzień wyjechał na święta na 3 tygodnie do siebie (jest z Litwy, oboje mieszkamy w UK). Od jego powrotu spotykamy sie, jest seks, jest troska o siebie, dużo rozmów, dużo czasu razem, zostawanie na noc, i u mnie i u niego. Rozmawiałam z nim o tym kim teraz jesteśmy dla siebie, on mówi, że chciał wcześniej związku, ale juz dwa razy go odrzuciłam,m, wiec on teraz nie wie czego chce. Nasz status nazywamy "sasiedzi". Niby się z tego śmiejemy, że to chyba seks with benefits, żartujemy, że musimy sobie nawzajem znaleźć partnerów, pytamy o swoje kryteria, po czym mówimy, że tak właściwie to opisujemy potencjalnych partnerów jako takie osoby jakimi my jesteśmy. Oboje nie mieliśmy dotąd takiej relacji. Rozum mi mówi, że teraz jest tak wygodnie, dopóki któreś z nas pozna partnera i się rozejdziemy, choć już teraz wiem, że nie będzie to łatwe. Ciężko się jednak rozstać, bo lubimy być ze sobą, rozmawiać,. On mówi, że pewnego dnia pewnie jeszcze raz mnie zapyta czy chce być z nim. Czy nie było by to takie z braku laku? Ostatnio wyskoczył nagle z tekstem"przecież Ty pewnego dnia poznasz chłopaka albo meza". Nie mówimy sobie czułych słówek, nie slodzimy, choc będąc na urlopie na Litwie powiedział, że za mną tęskni. Związku dalej nie chcę, ale ciągnie mnie do niego, jednak nie wystarczajaco by z nim byc, zaspokajamy swoje potrzeby, nie tylko seksualne. On raczej też nie chce, nie dziwie mu się, skoro go odrzucam. Jak myślicie, kontynuować to? Nie wiem co będzie, gdy pewnego dnia mi powie "poznałem kogos". Warto narazie w tym tkwić?
|