|
Dot.: nie jesteśmy święte
przypomiały mi się moje pierwsze samotne wakacje.
pojechałam z kolezanką pod namioty.
byly to lata 90 i braki w sklepach.moj tato gdzies wykombinowal namiot dwójka chińska(szafa na ubrania)
dzien wczesniej pod blokiem uczylysmy sie rozkladac namiot.
na drugi dzien pojechalyśmy naj jezioro kolo nysy.
juz na polu namitowym okazało się,ze nie mamy środkowego prętu podtrzymującego tropik.
chcialo mi sie plakać bo następny pociąg byl dopiero na drugi dzien,zapowiadała sie noc pod chmurka.udalo sie nam zalatwic tą rurke od chlopakow na czas naszego pobytu.
przez dwa dni jadłysmy obiad w restauracji,potem pizze,a potem tylko frytki na cały dzień.
taka była impreza,`ze nawet na bilet do domu brakło.
udało nam się podewrac konduktora i jeszcze dal nam kanapki do zjedzenia.
boże jaki wstyd
|