Tak, w maju miną 3 lata już.
I tak, mamy problemy. Ja mam PCOS i chyba nigdy naturalnie nie miewam owulacji (mierzę temperaturę od samego początku starań, z przerwami co prawda). Więc bez leków, bez stymulacji owulacji raczej sama nie przyjdzie

Byłam przez kilka miesięcy na Clostilbegycie, ale na mnie w ogóle nie zadziałał, nie miałam owulki, nawet pęchęrzyki nie drgnęły.
Teraz leczymy się w klinice niepłodności, pierwszy raz byłam rok temu. W aktualnym cyklu miałam stymulację Aromkiem (podobno lepszy, napisane że lek na raka

) i udało się wychodować pęcherzyk!

W 20dc dostałam 2 zastrzyki na pęknięcie i w czwartek byłam na wizycie i się okazało że rzeczywiście pękły. Prawdopodobnie w sobotę (tydzień temu). Więc teraz czekam na testowanie
Dodatkowo mój Tż ma problemy z plemnikami. Na początku miał tylko 1% prawidłowo zbudowanych, teraz skoczyło do 4%. W dodatku mają bardzo słabą ruchliwość i wolny ruch postępowy..
Klinika dała nam 2 cykle stymulowane a potem inseminacja bo może mimo moich owulacji, plemniki są zbyt słabe żeby dotrzeć do jajeczka.
Rozumiem Cię doskonale z tym stresem, pieniędzmi itp. Ja na same
wizyty w tym miesiącu wydałam już prawie 700zł (każda wizyta 140zł, a miałam ich 5)
dodatkowo dojazd (mamy ok. 100km do Wawy) i leki.. Masakra. Ale czego nie robi się dla tego żeby w końcu mieć maleństwo

Ojj ale się rozpisałam
A co u Was złego?