Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Lutówki 2017 ❤ cz. VIII
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2017-03-08, 17:48   #3008
keepsmil3
Zadomowienie
 
Avatar keepsmil3
 
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 1 001
Dot.: Lutówki 2017 ❤ cz. VIII

Opis porodu
21 lutego byłam 8 dni po terminie, więc zgłosiłam się do szpitala. Na drugi dzień lekarz na obchodzie zdecydował, że sprobujemy podziałać cewnikiem Foleya, bo miałam tylko 1 cm rozwarcia. O 10 zainstalował mi ten balonik , a ja od razu wychodząc z gabinetu zaczęłam odczuwać takie parcie w dole. Myślałam, ze to pęcherz, bo nie mogłam od rana zrobić siusiu. Latalam za położnymi żeby mi założyly cewnik i sciagneły ten zalegający mocz, ale po cewnikowaniu zeszło tylko 100ml. A ja czułam tam mega ucisk. W miedzyczasie juz odczuwałam delikatne skurcze co 7 min, za chwile co 5, co 3, a potem znowu co 5. Ale cały czas od wyjscia z gabinetu z uporem chodziłam w tą i z powrotem po korytarzu, bo bardzo chciałam żeby już ruszyło.
Ok 12 zrobili mi ktg na którym pisaly się skurcze o sile od 30 do 50 i byly już mocno odczuwalne, ale ja sie bardzo z nich cieszylam. Położna mnie zgasiła, że to jeszcze nie to, bo są za krótkie. Po ktg nadal latalam po korytarzu, skurcze byly co 2-3-4 min.
O 16 przyjechał w odwiedziny mój mąż, a ja w sali odwiedzin stałam i bujałam biodrami jak głupia żeby coś ruszyło. Ale skurcze robiły się rzadsze, co 6-7 min. Postanowiliśmy zejść na dół i spacerować w tą i z powrotem po schodach żeby zrobiły się częstsze. Ale zamiast częstsze zaczęły robić się coraz mocniejsze. Przy skurczu musiałam podtrzymywać się o męża. Tak chodzilam do godziny 19, ale bez większej nadziei, bo totalnie sie te skurcze rozregulowaly. Mąż pojechał do domu.
O 20 położne zawołały mnie na ktg. Na sali leżała jeszcze jedna babeczka, pogadałyśmy sobie, ale skurcze zaczęły być bardziej uciążliwe. Ktg pokazywało 70-80. Aż w pewnej chwili podskoczylo do 120 i w tym momencie poczułam, że pęka mi pęcherz płodowy a mnie robi się mokro i tak ślisko. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co robić. Zawołałam położną, ktora po zbadaniu mnie stwierdzila, że szyjka ma 3cm, czyli po calym dniu z balonem tylko 2 cm wiecej. Zapis ktg byl dobry, więc miałam napchać podkladów w majtki i wrócić na sale i czekać aż skurcze staną się konkretniejsze i regularne, bo wg niej nadal nie były wystarczająco długie. Ja poszłam najpierw pod prysznic i wróciłam na sale, ale po jakiejś godzinie coraz bardziej mnie bolało, wiec poszlam do położnych. Po kolejnym ktg położna wygladała na zniecierpliwioną, że przychodze do niej z takimi lichymi skurczami i kazała wrócić na sale. Na szczęście za moment przyszła mlodsza położna i wzięła mnie jeszcze na badanie. Zobaczyła, że rozwarcie się nie zmienia i wysłała mnie znowu pod prysznic, żeby podkręcić akcje. Po prysznicu nadal szyjka bez zmian, wiec dała mi zastrzyk który miał na to pomoc. To była godzina 2:30, a moje rozwarcie nadal 3 cm. Skurcze co 3-4 min. Już mega bolesne, pojękiwałam sobie w samotności. O 4:00 przyszła mnie zbadać, rozwarcie po tym zastrzyku chyba zrobilo się na 4 cm. Znowu miałam iść pod prysznic, żeby osiągnąć 5cm i iść na porodówke. Po prysznicu przyszedł lekarz i stwierdził 6cm. Kazał dzwonić po męża. "Najdłuższa część porodu za Panią, teraz pójdzie szybko." Hahah jasne. Na porodówke położna wiozła mnie już na wózku, bo nie dałam rady iść.
O 6:40 dojechał mój mąż. Rozwarcie mimo skurczy cały czas bez zmian. Dziecko wysoko, nie schodzi. Na zmiane leżałam pod ktg i pod prysznicem do godz 12. O 12 położna powiedziała, że lekarze rozważają CC i podejmą decyzje za 15 min. Dla mnie to rownało sie 5 skurczom, przy których wyłam z bólu. Przyszli lekarze i stwierdzili wysokie proste stawianie główki i zarządzili cesarkę. Nie potrafię nawet opisać jaka byłam szczęśliwa! Z tym, że zanim mnie do operacji przygotowali to jeszcze jakieś pół godziny minęło, a ja się wiłam z bólu i popędzałam anestezjologa. Jak juz znieczulenie zadziałało to czułam się jak w niebie i dopiero wtedy mogłam racjonalnie mysleć i zdałam sobie sprawę, że za chwilę będę mamą.
O 13.03 lekarz wyciągnął Tymka, który podobno urodził się w czepku. Łezki popłynęły. Zawinęli go i zawieźli do tż, który już czekał przygotowany do kangurowania.
Jeśli liczyć od pierwszych skurczy to wszystko trwało 27h, od odejścia wód 17h. Nikomu nie życzę tak długo się męczyć i skonczyć na CC


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
keepsmil3 jest offline Zgłoś do moderatora