Napisane przez papciekapcie
Hej!
Mam 21 lat, jestem na 3 roku filologii arabskiej, i przebywam na erasmusie we Francji, do końca czerwca.
Do niedawna uważałam, że kontynuacja nauki arabskiego na studiach magisterskich będzie wyśmienitym pomysłem, jednak będąc tu na wyjeździe zmieniłam zdanie. Zobaczyłam, że jednak francuski kręci mnie bardziej (radość z uczenia się), niż arabski (uczę się, uczę i nic!). Dodatkowo, ten arabski którego uczymy się na studiach na niewiele się zda- mogłabym jedynie czytać książki/ prasę (chociaż tak naprawdę nadal nie umiem tego języka na tyle dobrze, żeby robić to w miarę naturalnie). Na ulicy mówi się zupełnie inaczej (i to jeszcze w zależności od kraju).
Francuski umiem na taki bardzo dobry B1, prawie B2. Stawiam sobie za cel, żeby podczas mojego pobytu tutaj, dojść minimum na taki słaby C1. (o ile tak szybki postęp jest możliwy). Dlatego połowę dnia spędzam w bibliotece.
Stwierdziłam, że o ile to możliwe pod koniec maja zacznę sobie szukać pracy z językiem francuskim. Jeżeli mi się to nie uda, pójdę znowu na studia licencjackie, tym razem z romanistyki (chociaż nie uśmiecha mi się zbytnio znów być na tym samym poziomie co 3 lata temu), lub do jakiejś szkoły podyplomowej/ policealnej. Nie chcę pracować na etat w jakiejś restauracji/ markecie/ magazynie, bo się przypadkiem tam zasiedzę. (W Polsce obecnie dorabiam na kasie, i nie, w ogóle nie biorę pod uwagę pracy na stałe tam).
Wszystko ładnie pięknie, tylko
1. rozumienie mówionego języka francuskiego u mnie kuleje. Rozmawiając ze znajomymi erasmusowymi, jestem w stanie zrozumieć o co chodzi, ale gorzej z rodowitym francuzem (z którymi z resztą nie mam dużego kontaktu). I myślę, że to nie tyle problem do przećwiczenia, ale problem ze mną, bo nawet po polsku mam problem skupić się na tym, co do mnie mówią.
2. Praca z językiem francuskim to przede wszystkim praca z klientem niestety. Może akurat w pracy biurowej, z klientem zagranicznym byłoby inaczej, ale póki co pracując w markecie klientów nie wspominam miło...
3. Nie wiem, czy mam jakiekolwiek szanse z np. kimś po filologii romańskiej, który na pewno zna różne językowe niuanse jak własną kieszeń, podczas gdy u mnie używanie tego języka jest raczej intuicyjne, i często pisząc czy mówiąc popełniam jednak błędy gramatyczne. I nie wiem, czy coś takiego jest akceptowalne, w pracy z klientem zagranicznym???
Co sądzicie, czy to co ja tu piszę ma szanse na jakiekolwiek powodzenie, czy jestem raczej do końca życia skazana na magazyn/ market?
|