w zeszlym tygodniu dokonalem czegos, co odkladalem w blizej niznana przyszlosc tak bardzo jak tylko sie dalo..
juz od dawna z checia pomagalem przy malych dzieciach, z wlasnej i nieprzymuszonej woli karmilem, usypialem, wysadzalem, spacerowalem, zabawialem, mylem, itp itd, ale jedna sprawa od zawsze przyprawiala mnie o mdlosci - wymiana pieluchy z numerkiem 2

ale co sie odwlecze, to nie uciecze.. opiekowalem sie trojka dzieci moich znajomych (2, 4 i 5 lat), no i stalo sie.. najpierw ta obezwladniajaca won, a potem mysl, ze jestem jedynym, ktory moze "to" zrobic.. :/ skrecalo mnie, juz mialem sie poddac, ale udalo sie, od pewnego momentu juz mi nawet nie przeszkadzalo.. nawet jestem dumny jak czysta "pupe" po sobie zostawilem

traf chcial, ze najstarsze dziecko niecale dwie minuty pozniej musialo rowniez skorzystac z mojej pomocy, bo nikt nie zadbal, zeby w pokoju hotelowym znajdowala sie zapasowa rolka papieru :| ale poradzilem sobie, przelamalem swoje najgorsze leki, tyle ze na koniec nie czekal na mnie czek opiewajacy na 50 tys. dolarow, jak w ostatniej edycji amerykanskiego Fear Factor

o czym z wielka duma wszystkich zawiadamiam
Maciek
