[ewena]

Ten komentarz był co prawda bez słów, ale...otórz pewnej niedzieli zaaplikowałam sobie pięć(nie wiem dlaczego aż tyle!) psików wody perfumowanej Paris YSL. Każde moje bliższe podejście do męża kończyło się jego chrząknięciem, duszeniem się, bądź mało dyskretnym zasłanianiem nosa. Starałam się więc trzymać dystans. W pewnym momencie, po kilku godzinach przebywania ze mną i z tym zapachem w jednym pomieszczeniu, mój małżonek wyszedł i po kilkunasty minutach wrócił...z autentyczną maską gazową na twarzy! Nie wiem skąd on ją wytrzasnął(było to w domu u teściów), ale to było moje ostatnie bliskie spotkanie z Paris Poszedł na sprzedaż. Dodam tylko, że podczas tej niezapomnianej zapachowo niedzieli, mąż nie wypowiedział żadnego krytycznego słowa na temat tych perfum. Ale jego bezsłowny komentarz był bardzo sugestywny...i skuteczny