Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Kontrola na każdym kroku
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2017-04-12, 20:34   #1
kapcie_drwala
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-03
Wiadomości: 18

Kontrola na każdym kroku


Hej, Wizażanki i Wizażankowie

Potrzebuję się wygadać, może ktoś miał taką sytuację jak ja, a jak znam Wizaż, to na pewno trafi się niejedna osoba.

Problem jest kompleksowy.

Słowem wstępu: rodzice-alkoholicy, przemoc psychiczna skierowana w moją stronę: matka jako osoba, która tę przemoc stosowała i stosuje, a ojciec jako osoba, która nigdy nie zareagowała i nie zrobiła nic, by obronić swoje dziecko. Dlatego winię ich na równi.

Mam w domu rodzinnym pokój przechodni, dalej jest pokój rodziców. Nigdy nie przeszkadzało mi to, zawsze byłam typem samotnika, nie chowałam niczego, rodzice rano cicho się zachowują i nigdy nie budzili mnie. Dodam, że mam 22 lata, kończę właśnie licencjat i w piątek do niedzieli siedzę w domu, głównie przez wzgląd na TŻ-ta. Zaczęło się chyba wszystko po II roku, kiedy miałam 3 poprawki wrześniowe. Matka zaczęła przeginać i to konkretnie. Co chwilę wchodziła mi do pokoju, sprawdzała co robię, patrzyła w laptopa. Po kilka razy dziennie słyszałam, że mam się uczyć. Miesiąc słyszałam dzień w dzień "czemu się nie uczę", może to śmieszne, ale czułam się indoktrynowana wręcz w jakiś sposób. I nie było sensu nawet tłumaczyć, że uczyłam się rano a popołudniami oglądałam tv czy coś. Zdałam jakoś poprawki, dotarłam na III rok. I się zaczęło. Matka kazała mi wysyłać sobie pracę licencjacką, bo ona chce wiedzieć, czy piszę ją. Oczywiście od razu jej durny pomysł ucięłam. Rozumiem, że mnie utrzymuje, może miała jakieś prawo do tego, ale ja już wiem, jakby to wyglądało - dręczyłaby mnie, że akapity nierówne, że przecinki źle. Weszłam w związek, nastąpiło apogeum. Raz dostałam telefon z domu, że matka zdecydowała, że będę się z TŻ-tem widywać raz w tygodniu, bo mam pisać - powiedziałam jej, że to co najmniej śmieszne. Ona na to, że ona sobie już z nim porozmawia. Na szczęście na pogróżce się skończyło, bo spaliłabym się ze wstydu. Temat też umarł - spotykamy się kiedy chcemy. Tzn. w weekendy, bo w tygodniu jestem w mieście studenckim. Rodzice nie mają pojęcia, kim ja jestem: nie znają moich znajomych, nie wiedzą, czym się interesuję. Jak przestałam chodzić do kościoła - "kto ci tak kazał". Jak powiem w domu coś - "kto ci tak kazał mówić". Jak do mnie dzwonią, to zawsze "cześć, uczysz się?". Mówiłam matce, że mnie psychicznie męczy gadanie ciągle o tym, ona mówi, że ją też, ale "musi mnie motywować". I znowu się zaczęło. Jej się wydaje, że jak będzie nam mówić o czymś dostatecznie wiele razy, to będziemy tak robić. To samo robi ze mną i moim TŻ-tem - jak jesteśmy u mnie w mieszkaniu w mieście studenckim. Za każdym razem przed takim weekendem dzwoni i zawsze mówi, żebym nie robiła głupot. I mówi, że musi mi to powtarzać, żebym to zakodowała w głowie. Czuję się, jakby mnie tresowała jak swojego pieska na smyczy. Przejawia kontrolę też na inne sposoby: potrafiła wygrzebać z kosza peta po papierosie i zrobić haję, że TŻ palił u nas - dodam, że na balkonie, a nie mówił nikt, że nie może. Jak kiedyś jakąś plamkę na prześcieradle znalazła, to się patrzyła krzywo i "że to po spermie". Jak w pokoju coś brzydko pachniało, to "że to sperma i mamy takich ohydztw w domu nie robić". Dodam, że zawsze siedzimy w innym pokoju, nieprzechodnim. Grzebie w moich rzeczach, raz znalazła prezerwatywy, zapomniałam o nich, prezent na moją osiemnastkę, 4 lata siedziały i dawno przeterminowane - to je wyrzuciła i chciała mi pogadankę zrobić, że "mam się nie puszczać, bo on tylko nasra we mnie i mnie zostawi", ohydne słowa. Jak idę się myć zanim tż przyjdzie, to wiadome, że po całym dniu zmieniam majtki na wieczór - chowam je w dłoni, ona i tak dopatrzy i się czepia "że będziemy się seksować". Jak znajdzie golarkę w łazience "a co goliłaś". Jak wejdę do łazienki i coś zachrupocze "ja wiem co ty tam robisz". Jak zgasimy z TŻ światło w pokoju - czemu po ciemku siedzicie, co tam robicie. Czuję się na każdym kroku szykanowana, osaczana, nie umiem poradzić sobie z tymi próbami kontrolowania mnie. Ona mówi, że może, bo mnie utrzymuje. Więc wpadłam na pomysł olania tego burdelu który oni domem nazywają, zaoczne i sio do pracy. Pomysł został skrytykowany na każdy sposób - ja oczywiście i tak mam to w tyłku i przy swoim zostaje. Ale cały czas jestem torpedowana próbami wpłynięcia na mnie, że mam iść na dzienne. Nie lepsza babka - mieszka z nami i raczy mnie ciągle mądrościami "ale się spasłaś, zwłaszcza na ramionach", "nie spotykaj się z nim tyle", "może być zwolniła tempo". Nie chodzę do kościoła lata, ona i tak mi nakazuje iść - ja nie wiem, po co ciągle tego muszę wysłuchiwać, rozumiem gdybym w zeszłym tygodniu postanowiła olać kościół, ale nie chodzę tam już z 5, 6 lat Mówiłam jej, że nie życzę sobie takich komentarzy jak z tym spasieniem się, a ona "ee tam, nie przesadzaj, nie mam nic złego na myśli".
Słowem: każdy się we wszystko wtrąca, jestem pouczana jak mam żyć, co mam robić, zero wsparcia, pomocy, tylko ciągle pouczenia. Dopiero co 2 dni temu dostałam telefon od ojca, żebym się z TŻ nie spotykała w piątek, bo wszyscy ludzie w kościele i nie wypada - no trzymajcie mnie, a oni w domu mogą się co kwadrans awanturować.
Ciężko mi strasznie się od domu odwrócić, bo czuję się odpowiedzialna za to, żeby oni się wzajemnie nie pozabijali. Poza tym szkoda mi ich czasami. Że im mnie szkoda nie jest, nie widzą we mnie człowieka, to już nieważne.
Chcę jakoś dociągnąć do czerwca psychicznie, ale nie wiem już jak. Za każdym razem jak słyszę "uczysz się?" to mam ochotę uderzyć kogoś. W wakacje robię duże poświęcenie, bo rezygnuję z bardzo dobrej pracy sezonowej, ale dzięki temu mogę zostać w mieszkaniu studenckim i mam konkretny plan, gdzie chce się rekrutować. Chcę się sama utrzymywać, ale boję się, że nic to nie zmieni. Że dalej będę wysłuchiwać przez telefon co mogę a czego nie, jak będę mówić, że nie chce tego słuchać, to zostanę olana, jak słuchawką rzucę, to nikt się potem do mnie nie odezwie a ja będę mieć wyrzuty sumienia i tak w koło Macieju.
Chodziłam do psychologa na nfz, ale zakończyłam współpracę, bo źle mi się pracowało z lekarką. Jak dostanę pracę, to mam w planach terapię. Ale ten psycholog i tak mi już dużo uświadomił.

Edytowane przez kapcie_drwala
Czas edycji: 2017-04-12 o 20:39
kapcie_drwala jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując