2017-05-01, 09:49
|
#77
|
Placuszek racuszek
Zarejestrowany: 2011-05
Lokalizacja: Latający Dywan
Wiadomości: 7 548
|
Dot.: Przyjaciółka ma depresję i ChaD.. Co mogę zrobić?
Cytat:
Napisane przez Hultaj
miałam koleżankę, niegłupia dziewczyna.
Chyba byłam jedyna osobą która z nią rozmawiała, w sensie kolegowała się. Nie przesadzam. Takiego zbiorowiska narzekania na życie nigdy więcej nie spotkałam. Potrafiła znaleźc wady dosłownie we wszystkim.
Dziś nie mam z nią kontaktu, w pewnym momencie uznałam, ze to wszystko to chyba za dużo nawet dla mnie (na etapie pewnych zwierzeń chyba mnie przerosły, ale tak naprawdę to była dla mnie zawsze tylko koleżanką, nie przyjaciółką). A może po prostu kontakt się urwał.
Nie choroba, taki typ.
Widzisz, ja cytując Ciebie nie chcę Ci dokuczyć.
Ale nie boję się stawiać pytań co dokładnie robisz by wyrwać się z matni, ile to trwa czasu i czy jest skuteczne.
Rozmawiam. Po to by się dowiedzieć. By ewentualnie umieć dopomóc. No Ty jesteś dla mnie akurat obcą osobą, ale myślę, że rozumiesz co mam na myśli.
I ja o tym mówię. O rozmawianiu.
A tu jest gloryfikacja: ''odp%$^% się'' i cześć. No i ok, obcy zawsze. Ale przyjaciel to jest ktoś z kim mam więź i nie muszę stosować się do odpier-papier. Tinker zależy na jej przyjaciólce więc walczy o nią.[COLOR="Silver"]
|
Hmmm. To ciężkie, żeby wytłumaczyć dobrze zdrowej osobie, jak postępować z chorym, żeby ten zdrowy nie myślał, że obchodzi się z przepiórczym jajkiem.
Mnóstwo przyjaźni się rozpada przez tego typu chorobę. Kiedy Ty zdrowa, mkniesz przez życie do przodu, chora stoi w miejscu. Tu już pojawia się dysonans. Trochę test dla przyjaźni.
Ja akurat nie narzekam Bóg wie ile, po prostu bojkotuję sama siebie. Przyciągam i odpycham bliskich. Oni się czymś ekscytują a ja nie czuje nic. Na tej zasadzie.
W tym momencie właśnie straciłam kiedyś przyjaciółkę, kilka lat temu. Nie umiała sobie poradzić ze mną i w sumie dobrze, że się stało jak stało. Ta znajomość niszczyła i ją i mnie.
Odnośnie tytułu wątku:
BYĆ. Ja dziękowałam swojej obecnej przyjaciółce za to, że była. Że znosiła moje marudzenie, czasem zaczepki do kłótni, olewactwo. Nie oceniała mnie, nie oczekiwała ode mnie niczego i to było takie cudowne.
I nadal jest. Przytuliła kiedy trzeba było i była na dystans gdy miałam każdego dość.
Moja siostra próbowała różnych rzeczy, wyciąganie mnie na zakupy, na bieganie, na kino. Ale nigdy nie spróbowała tego zrozumieć. Próbowała to uciszyć ale nie zrozumieć :P to jasne,że nie było w tym nic złego, tylko zwyczajnie czułam się gorzej, bo czułam się tak beznadziejnie, że ja nie chcę kina, spacerów i biegów i to nie ma dla mnie sensu.
Być. Nie oceniać, nie wymagać, nie wymuszać, nie skłaniać do podejmowania decyzji.
To jest dla mnie ważne.
Edytowane przez AgataBm180
Czas edycji: 2017-05-01 o 09:51
|
|
|