2008-04-29, 22:21
|
#209
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2008-01
Wiadomości: 690
|
Dot.: Wielkie Grzechy Fryzjerów
Ja i moja mama również miałyśmy parę przygód z fryzjerami 
1. Mama (miała włosy po połowy szyi, może trochę dłuższe) poszła się uczesać na Sylwestra do salonu 20m od naszej klatki. Efekt: na górze nastroszony baranek, z tyłu gładka "skocznia Małysza"! Siostra próbowała wykrztusić chociaż że nie jest tak źle ale się nie dało... I trzeba było samemu układać (to chyba jasne, ze mama by tak do ludzi nie wyszła!)
2. Miałam asymetryczną fryzurę: z jednej strony włosy krótsze, z drugiej dłuższe, wycieniowane na całej długości. Kilka razy byłam u tej fryzjerki, ale tego dnia nie wiem co jej odbiło, bo nie dość, że wycieniowała tak że na górze stała w pionie kępka włosów (były za krótkie) to jeszcze z jednej strony włosy wycieniowane były dobrze a z drugiej tępo schodkowo! To wszystko nie było najgorsze, ostatnie poprawki w stylizacji zrobiła jak już się zbierałam do wyjścia i - o ja głupia - nie spojrzałam w lustro. Jak wróciłam do domu, to nie dziwię się, że ludzie dziwnie się na mnie patrzyli... Strach na wróble jednym słowem 
3. Poszłam na próbną fryzurę na studniówkę (dobrze że pomyślałam o takiej próbie!) Fryzjerka natapirowała mi całe włosy od tyłu głowy do grzywki i po bokach, spięła kilkoma wsuwkami (tak, ze wyglądałam jakbym miała nałożony hełm a to miał byc kok - koka nie widać było), wypsikała CALY LAKIER DO WłOSOW (!) i stwierdziła że moje włosy go wpijają i i tak są miękkie (nic dziwnego po lakierze za 2,50zł) i nie wie jak się to utrzyma. Trzymało się dwa dni... Tyle, że żeby jako tako wyglądać musiałam nieco sama przerobić fryzurę spinając tu i ówdzie wsuwkami. Koszmar!
|
|
|