mam dla Was taki temat, a mianowicie od jakiegoś roku 'uprawiam sex' z Moim (napisałam w cudzysłowu bo On miał długą przerwę ok.2 letnią i przez ten czas żył w celibacie ;p więc jak już doszło do sexu to skończyło się zanim się zaczęło :/ i tak było długo...) ale czas mijał, a My próbowaliśmy dalej, różnie to było, ja nierzadko byłam tak zdeprymowana i Nasze niepowodzenia w tej sferze przesłaniały mi wszystko inne w związku,ale dalej byliśmy razem i z czasem z 3 min zrobiło się 7, później 13 itd, oczywiście po okresach bez sexu znów było trochę gorzej ale zawsze lepiej od tego co było wcześniej. Zawsze mi powtarzał że jak już sex będzie regularny to może nawet i 2 godz.... ja sie z tego śmiałam i tak mijały tygodnie i siłą rzeczy sexu było coraz więcej ;p aż do długiego (tego) majowego weekendu.... w sobotę się kochaliśmy długo..., w niedzielę się kochaliśmy 1 godz 20 min i jakby to powiedzieć, skończyliśmy bo ja już nie miałam siły, byłam zmęczona i w ogóle przez głowę przechodziły mnie myśli : czemu On nie dochodzi i tak w kółko. Ja byłam w takim stanie, że wiedziałam, że nie dojdę (zresztą po tabletkach jest tragicznie z moim libido :/) a byłam już tak podrażniona że żele ni pomagały i przerwałam 'to'.
No i jestem w kropce -
1 raz mi się przytrafiło żeby facet nie doszedł
i zupełnie nie wiem co z tym robić, jak to się będzie powtarzało ......??????? z jednej str to dobrze, że jest dłużej ale bez przesady ..... i nie chcę żeby podczas sexu tłukły mi się cięgle po głowie myśli, że Nie dojdzie zamiast cieszyć się bliskością. Nie wiem zupełnie co z 'tym' zrobić. proszę o rady, opinie itp.
Problem chyba nie leży w mojej atrakcyjności czy jej braku, podniecenie u Niego jest bardzo szybkie, nie wiem, ale taka się czuję teraz niedowartościowana i beznadziejna, niekobieca.