depresja poporodowa
czy któraś z Was przechodziła ten stan po porodzie? Mi - niestety - dolegał on po drugim porodzie. Byłam w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym. Myślę, ze było to spowodowane tym, że nagle spadło na mnie wiele więcej obowiązków. Starsza córka miała już dwa lata, więc z jednej strony była odchowanym dzieckiem, z drugiej nadal wymagała opieki, czasami była nieznośna. I w naszym życiu pojawiło się kolejne dziecko. Pewnie niektórzy powiedzą, ze depresja poporodowa ma miejsce najczęściej kiedy dziecko jest nieplanowane, ale widocznie to nie prawda, albo wyjątek w moim przypadku, bo dziecko było przez nas planowane i oczekiwane, ale to, co działo się już po wszystkim było dla mnie straszną udręką, chyba nie tylko dla mnie ale i dla mojego otoczenia. Zaczęło się, kiedy przyszłam do domu ze szpitala. Złe samopoczucie, ogólna niechęć do wszystkiego. Mąż wziął urlop w pracy i robił chyba wszystko, co powinno wtedy należeć do obowiązków matki. Nie potrafiłam cieszyc się własnym dzieckiem. Nie za bardzo interesowało nie czy płacze, czy jest mu dobrze, o siebie samą nie chciało mi się zadbać. Kiedy widziałam swoje ciało po tej drugiej ciąży jeszcze bardziej się dołowałam, bo chcąc nie chcąc przytyłam w ciąży dwadzieścia kg i wyglądałam potwornie. Prawie cały czas ryczałam, nie wiadomo o co, nie wiadomo dlaczego. Chyba jedyne co robiłam w ciągu dnia to leżałam owinięta kocem, bo było mi po prostu strasznie zimno, chociaż ogrzewanie było cały czas włączone, bo nie dość, że zima to jeszcze małe dziecko musi mieć cieplej niż normalny człowiek. Chodziłam jak nieprzytomna, nie potrafiłam normalnie funkcjonować, nie czułam radości z życia ani chęci do niego. Wtedy nie poszłam do żadnego lekarza, po prostu nie zdawałam sobie sprawy co się ze mna dzieje, a mąż chyba nie chciał nalegać, wierzył, że sama dam radę. No i jakoś przetrwałam ten ciężki okres (ponad tydzień), a raczej przetrwał mój mąż, który rzeczywiscie doświadczył co to znaczy być matką dla dwójki dzieci. Do tej pory jego życie obracało się prawie całkowicie wokół pracy, którą w pewnym momencie musiał odstawić na dalszy plan i trochę pomatkować. Jemu jestem wdzięczna za wsparcie w tych momentach, za to, że miałam się komu wypłakać w ramię, miał mnie kto przytulić, pocieszyc i naładować checią do życia.
I tak myślę sobie... w listopadzie czeka mnie kolejny poród. Znów jest to dziecko planowane, kochane przez nas od momentu poczęcia, ale boję się, że znów coś będzie nie tak, że znów dopadnie mnie to straszne samopoczucie, nie będę potrafiła wstać z łóżka, normalnie funkcjonować. A przecież od samego początku chciałabym być dobrą matką... Co myślicie na temat depresji popordowej, czy takie zjawisko trzeba leczyć, czy tak jak ja większość kobiet wychodzi z tego sama? Jak Wy dawałyście sobie radę w takich chwilach, jeśli przez nie przechodziłyście?
|