Dot.: okulary
Wszyscy piszą o "dobrze dobranych oprawkach" a chyba nikt nie wspomniał, że takie opraweczki raczej konkretnie kosztują - a to juz może byc problem. Napisze o sobie.
Okulary zaczełam nosic w krytycznym momencie dojrzewania - niestety zbiegło sie to w czasie z przyjmowaniem leków od astmy, których efektem było to że wyglądałam jak king kong. Pryszczaty na dodatek. Miałam więc kompleksów po uszy, zwłaszcza,że młodzież obecnie gimnazjalna do tolerancyjnych nie należy i wyśmiewa takie osobniki jak leci. Czyli byłam tzw. pasztetem.
A pasztet w okularach to juz jest kompleks. I to był problem. Więc w okularach chodziłam rzadko...do czasu oczywiście.
Zwłaszcza że rodzice byli niezamożni, a wada skomplikowana stąd same szkła były już bardzo drogie a do tego te wizyty u lekarzy...dostałam więc oprawki najtańsze, plastikowe i w połączeniu z butelkowymi szkłami i resztą cóż...oj popłakałam sobie
Okularów chyba nigdy nie pokochałam, mimo, iż os tego czasu oprawki zmieniałam wiele razy. Szkła miałam juz ostatnio "wypasione" pocienione z antyrefleksem,oprawki na żyłkach, bardzo twarzowe...Mimo, że kompleksy juz gdzies tam odeszły na dalszy plan, nadal okularów nie kochałam. Ot - takie narzędzie do pracy.
Wkurzało mnie to, że latem musze wybierac czy jeżdżę autem w okularach, bezpiecznie i coś widzę, czy zakładam okulary od słońca. Wkurzało mnie od zawsze, że okulary odciskają sie na nosie i niszcza najpiękniejszy makijaż, nie mówiąc o tym, że nie mogłam sobie wyciąć grzywki, bo sie to gryzło w całokształcie.
Na soczewki bardzo długi czas nie było mnie stać, przy mojej wadzie bankructwo. Ale wsdropżyłam system oszczędzania i aktualnie nosze od 2 miesięcy soczewki...dla mnie osobiście to fantastyczny wynalazek.
|